Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pompatycznieprzezskwer.
Policja!rzekłVerlocbeznajmniejszegowysiłku,jakgdyby
szeptał.PanWładimirwybuchnąłśmiechem,zobaczywszy,
żepolicjantodwróciłsięnapięcienibyżgniętyztyłu.Verloc
spokojniezamknąłoknoiwróciłnaśrodekpokoju.
Dziękitemugłosowirzekł,zniżywszytondokonwersacyjnego,
chrypliwegobrzmieniazregułymiwierzono.Aprzytym
wiedziałem,comówić!
PanWładimir,poprawiająckrawat,śledziłVerlocawlustrzenad
kominkiem.
Niewątpię,żepanwyuczyłsięnapamięćsocjalistyczno-
rewolucyjnegożargonurzekłpogardliwie.Voxet…Pewnonie
studiowałpannigdyłaciny,co?
NieburknąłpanVerloc.Chybategosiępanpomnienie
spodziewał.Jestemjednymzmiliona.Któżznałacinę?Zaledwie
kilkusetdurniów,którzyniepotrafiądbaćowłasnąskórę.
JeszczeprzezjakieśpółminutypanWładimirobserwował
wlustrzemięsistyprofiliwielkątuszęczłowieka,którystałzanim.
Jednocześniezaświdziałtakżewłasnątwarz,okrągłą,wygoloną,
różowąwokolicypodbródka,owąskich,wrażliwychustach
stworzonychdowypowiadaniasubtelnychdowcipów,dziękiktórym
stałsięulubieńcemnajwyższychsfer.Wreszcieodwróciłsięnapięcie
iruszyłprzezpokójztakąstanowczością,nawetkońcejego
niebanalnegostaroświeckiegokrawatazdawałysięjeżyć
odniewysłowionychgróźb.Ruchymiałtakszybkieidzikie,żepan
Verloc,któryspojrzałnaniegozukosa,zadrżałwduchu.
Oho!PansobiepozwalanabezczelnośćzacząłpanWładimir
zdumiewającogardłowymtonem,nietylkonieangielskim,alewręcz
nieeuropejskim,coprzestraszyłonawetVerloca,doświadczonego
bywalcamiędzynarodowychzaułków.Pansięośmiela…Więc
przemówiępanudosłuchu.Nictuzpanagłosunieprzyjdzie.Nie