Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przecież,żemożemychodzić,dokądchcemy,ibyćtam
takdługo,jakchcemy.Mamytylkoobowiązek
powiadomić,gdziewdanejchwilijesteśmy.Wzwiązku
zpowyższymniemiałamnajmniejszegozamiaru
wracać.TymbardziejżeLiamiSarahtotylkoludzie.
Comogąnamzrobić?Nic!Bonapewnonieprzyjdą
tutaj,niechwycązauchoiniezaciągnąnassiłą
dodomu!
–Idźsam,Dante–powiedziałam.–Japosiedzę
tujeszczetrochę.
Wtedyspojrzałnamniezezłością,mrużącoczy,które
zmieniłysięwdwiezieloneszparki,przekazujące
dobitnie,jakbykrzyczałpełnymgłosem:
–Musimyiść,Ember.Musimysłuchaćsięnaszych
opiekunów,ponieważsązanasodpowiedzialni.
ZrozkazuTalonu.Dlategonieróbżadnychgłupstw,
bomożeszzaszkodzićisobie,imnie.
Mojespojrzeniewtymmomenciebyłoidentyczne.Też
spojrzałamzezłością,mojeoczyteżzmieniłysię
wzieloneszparki.
–Alejamamochotętujeszczezostać–odparłamtak
samobezgłośnie,alerówniedobitnie.–Bocoraz
bardziejmisiętupodoba.
ZłośćwspojrzeniuDantegoprzybrałanasile.
–Będziemymieliprzezciebieproblemy!
Nacojawzruszyłamramionamiizmieniłampozycję
siedzącąnapółleżącą,opierającsięnałokciach.
–Notoidź!Ktocibroni?Bojazostaję.
Całytendialogtrwałmgnienieokaizakończyłsię
wsposóbzaskakujący.BozłośćDantegonagleminęła.
Jużniewściekałsię,tylkoprosił.Dante!Szeptem,