Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rozdział1
Czasemnajbardziejzaskakującescenariuszepiszesamożycie.
Wchodzącnaponurąklatkęschodowąstarej,wrocławskiejkamienicy,
Ninamogłaspodziewaćsięwielurzeczy,alezpewnościąnietego,
żezwyższegopiętraspadnienaniąlawinapomarańczy.Chwyciła
zabalustradęiztrudemutrzymałarównowagę.Miaławrażenie,
żeowocesypiąsięnaniąjakgradznieba.Wiedziała,żeniemożesię
przewrócić.Niosławalizkę,którąmusiałaochronićzawszelkącenę.
Pochwilinawałnicaustała.
Jeszczeprzezmomentpomarańczeodbijałysięodposadzkiiścian
jakpiłkidotenisa.Potemzapadłacisza.
Ninaodwróciłasiędokolegi,któryszedłzarazzanią.Maksbył
równiezdezorientowanyjakona.
Coto,docholery,było?zapytał.
Nieodpowiedziała.Naglekątemokadostrzegłaprzemykający
wzdłużścianycień.Zaniepokojona,próbowałakalkulowaćswoje
szansenaucieczkę.Mocniejścisnęławalizkęijużzamierzałazbiec
naparter,kiedyusłyszałacichepytanie:
Nicsiępaństwuniestało?
Gdytylkopodniosławzrok,zobaczyławychodzącązmrokukobietę.
Starszapanizeszłanapółpiętroizatrzymałasięprzyoknie.Wskazała
naroztrzaskaneowoce.
Bardzoprzepraszam,tomojawinapowiedziała.Jestpanicała?
Ninaodetchnęłazulgą.
Tak,wszystkowporządku.
TerazkobietapopatrzyłanaMaksa.
Apan?
JestOK.Mężczyznauważniesprawdziłaparat,którytrzymał
wręce.Sprzętteżwporządku.
Jeszczerazbardzoprzepraszam.
Maksrozluźniłsięipróbowałpozbieraćmyśli.
Cosięwłaściwiestało?spytał.
Wsklepiebyłapromocjaikupiłamdwiepełnesiatkipomarańczy.
Iletylkomogłamudźwignąć!Potknęłamsięiotoefekt…
Wsmugachwpadającegoprzezwysokieoknoświatławirowały
drobinykurzu.Klatkęschodowąwypełniłzapachcytrusów.Byłtak
intensywny,żezdominowałnawetunoszącąsięzpiwnicywoń
stęchlizny.Starszapanibezradniepowiodławzrokiemporozsypanych
owocach.Ninauśmiechnęłasiędoniejipowiedziała: