Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Pozatym,hej,jasięniezmienię.Cokolwieksięstanie,będę
takisam.
Tofaktyczniesprawia,żeczujęsięlepiej.
–Obiecujesz?
–Obiecuję.
IwłaśniedlategokochamKaiaFerdinanda.Możetoonbędzie
mojąkotwicą.Odkładampadaipochylamsię,żebygopocałować.
Zanurzampalcewjegosplątanychczarnychwłosach,nietak
długichjakmoje,alejednakdługich.Onprzerywa,żebyzdjąć
okularyiznowusięcałujemy.
Istniejądwarodzajepocałunków:zwykłyoraztaki,który
przypominapistoletstartowy.Tenkonkretnyzdecydowaniestanowi
wstępdoczegoświęcej.Jestpoważnyiwygłodniały.Kładziemysię
nałóżku,ajawyciągamspodtyłkapustątorebkępoczipsach.
Ciepłedłoniewślizgująsiępodmojąbluzkęizmierzająwstronę
cycków.
–Masznasobiebikini?–pytaFerd.
Zupełnieotymzapomniałam.
–A,tak.Musiałamjezałożyćnaspotkaniewagencji.
–BardzowstyluMissAmerica.
–Dziecisąnasząprzyszłością...cośtam,cośtam,pokój
naświecie...
Znowusięcałujemy.Onściągamikoszulkę,ajajemu.Szybko
rozpinamgóręodbikini,boczujęsięwnimgłupio.Przywieramy
dosiebie,skóranaskórze.Tomójulubionymoment.Jegopalce
delikatniemuskająmojebiodra,brzuch,sutki.Ogarniamniedrżenie
iwszystkowydajesiętakieniesamowite.Czujęmrowieniewcałym
ciele.
Rozpinamjegodżinsyiwsuwamdłońwbokserki.Jesttwardy,
namaterialepojawiłasięmaławilgotnaplamka.Jęczy,gdy
zaczynamgopocierać.Drży.