Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kapeluszobsranyprzezgołębie,jakzwykle.Stare
dłoniedoktoraściskająjakąśksiążkę.Jużnapierwszy
rzutokawidzę,żedużostarsząniżjegoręce.
Popękana,skórzana,brązowaokładka,zamazanelitery.
Słodkidymzsziszyilistkiświeżejmiętywystające
zdzióbkaimbryka.Doktorpochylasięwmojąstronę,
szepcecoś,czegonierozumiemidopierowtejchwili
dostrzegamjegooczy.Rozszerzonezezdumienia,
strachu,bezgranicznejbezradnościoczyprzerażonego
człowieka.Wtymsamymmomenciespostrzegamteż,
żedrobne,pokrytepergaminemskóryupstrzonej
wątrobianymiplamkamidłoniedoktoraAsadadrżą.
Nigdyniewidziałemgowtakimstanie.
Weź,otwórzmówitylkouważaj,bądźuważny,tocoś
bardzodziwnego,cośzupełnieniezrozumiałego…
Powoli,powoli,Ibrahim…
Uśmiechamsięłagodnieikiwamgłową.Jauwielbiam
doktora,aleznamjegowariactwaidziwactwa.Kiedyś
twierdził,żepewnastaraksięgaaramejskawyżera
muwnocygołębiezgołębnika.Doktorspędza
kilkanaściegodzindzienniepochylonynadstarymi
księgami,tozobowiązujedopewnejwizjiświata.Doktor
nazywato„wizjąrybiegooka”.Nadbiurkiemwjego
niewiarygodniezawalonymksiążkamiiśmieciami
pokoikuwisiokropnezasuszoneokobarwenyalbo
tuńczyka.Tonaprawdęniezwykłyczłowiek.Oczymjest
taksięga,doktorze?Doktorprzygryzawargi,wznosi
oczydoniebainaglezanosisięprzeraźliwymkaszlem.
Ach,sensatstary.Uwielbiamgo.Okej,jeszczejeden
głębokimachowocowejmelasyzsziszyijużpochylam
sięnadksięgą.Otwieramostrożnie.Ciężka,kanciasta,
popękanaskórabogatozdobionejoprawymiękko
układasięwmoichdłoniach.Tezdobieniatobyły
przepięknepozłacaneiluminacje.Zamazane,
pościerane,nieostre.Znużoneczasem.Przybliżyłem
twarzdooprawyiprzyjrzałemsiębaczniejzdobieniom.
Pośródmisternychsplotówłodyg,liściikwiatów
namalowanebyłydziwnepodługowaterobaki,odziane
wdługieszaty.Ichczłowieczopodobnegłowyozdobione