Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dotramwajuztobołami.
Czemupanizakłada,żecośzłego?spytałjedenzgliniarzy.
Namieściegadają,żeokradliplebaniębąknęła.
Cywilstojącyzpolicjantamiteżraczyłzauważyć.Niedałosię
ukryć,żebyłurodziwymmłodzieńcem.Miałlśniące,czarnewłosy
iniebieskieoczy,akiedysięuśmiechnął,okazałosię,żetakże
dołeczkiwpoliczkach.Hanniezrobiłosięcieplejgdzieśwgłębipiersi.
Okradli,adotegojeszczestłuklikościelnego.Chłopadopiero
codocucili…powiedziałprzystojnyadonis.
Ikimbyłbandzior?spytała.Cozabrał?
Acotopaniąobchodzi?odciąłsięjedenzmundurowych.Mąż
wdomunieczekanaobiad?Dziecinakarmione,izbyposprzątane?
Proszęsięrozejść,nierobićmituzbiegowiska!
Jakiegozbiegowiska?spytałaszczerzezaskoczona.Pytam
tylko,coukradlizplebanii.Możedrogieurządzenie,dajmy
natofonograf?
Fono…co?spytałprzystojniak.
Przezotwarteszerokowejścieplebaniiwyszedłkolejnycywil.Tym
razemblondynozimnych,szarychoczachiponurejminie.Przystojny,
aleróżniącysięodbrunetaniczymnieboodziemi.SpojrzałnaHankę
ibruneta.
Cotusiędzieje?warknął.Cotozaludzie?
Skądpaniwieodrogimurządzeniu?dopytywałbrunet,zupełnie
ignorującblondyna.
Mężczyźnipopatrzylinaniązezbytdużymjaknajej
przyzwyczajeniazainteresowaniem.Wdodatkuzwyraźną
podejrzliwością.Ugryzłasięwjęzyk,choćbyłojużzapóźno.Palnęła
chybacoś,czegoniepowinna.Toprzezciekawośćpołączoną
zbrakiemceluwżyciu.Czepiłasiętejafery,botaknaprawdęnie
miałacozesobązrobić.Aterazjeszczewygadałasięniczym
roztrajkotanaMarysia.
Ojakimurządzeniu?pilniedopytywałblondyn.
Nicniewiemożadnychurządzeniach,tylkotędyprzechodziłam
wypaliła,bonaglepoczułasięosaczona.
Jednakniepowinnatuprzyjeżdżać.Poranajwyższazniknąć,jak
zwyklepomysiemu.Odwróciłasię,alezanimzrobiłakrok,blondyn
złapałzaramięibrutalniezatrzymałwmiejscu.Syknęłaioburzona
takchamskimzachowaniembezzastanowieniakopnęłagowkostkę.
Jęknął,ajegotwarzwykrzywiłasię.Niepuściłjejjednak,zacisnął
mocniejpalce,czymsprawiałból.