Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Panie,copanrobisz?!–huknąłpięknybrunet.–Puśćpantępanią,
łapyprzysobie!
Och,mójksiążęprzybyłzodsieczą–pomyślałaHanna.Tojednak
niejestzpolicjantami?
–Obojejesteściezatrzymani–wycedziłblondynprzezzaciśnięte
zęby.WidoczniekopniakHankiokazałsięnaprawdędotkliwy.
–JestemdetektywDużonin.Posterunkowi,czemusterczyciejakkołki?
Sprawdzićokolicę,możebandytazostawiłślady!
Trudnobyłomówićojakichśśladachnawarszawskimbruku,
wdodatkuzlanymdeszczem,aledwajmundurowiposłuszniesię
oddalili.Hancezębyzadzwoniłyitoniezzimnaodprzemoczenia,
azestrachu.Właśniekopnęłacholernegotajniaka!Wdodatku
orosyjskimnazwisku,choćmówiłpopolskubezakcentu.Jakiśszpicel
pierwszejkategorii,niepuścijejtegopłazem,niebyłocoliczyć
napobłażanie.Skończysiętak,żewylądujewareszcielubodrazu
wcytadeli.Amogłaterazsiedziećprzystoleumamynadtalerzem
pomidorowejisłuchaćnapomnieńotym,żeporaznaleźćsobie
narzeczonego.
–Nazwiska!–wycedziłgliniarz,gdyzwewnętrznejkieszeni
płaszczawyciągnąłnotatnikiołówek.Przyokazjiodchyliłpołę
izaprezentowałkaburę,wktórejlśniłarękojeśćrewolweru.–Adresy
zamieszkania,zajęcie.
–Zajęcie?–zdziwiłasięHanka.
–Zawód,miejscepracy,cokolwiek–odparłdetektywDużonin.
–Jakniemacie,wystarczy„gospodynidomowa”.
–Niejestemżadnąkurądomową.–Mimostrachuniezamierzała
zachowywaćsiępotulnie.Naturawyszczekanejwarszawiankibrała
górę.–HannaKabała,zamieszkałanaPróżnejpodnumerem
siedemnastym.Telefonistka!–Ostatniesłowopowiedziałazdumą
inawetzębyjejprzytymniezadzwoniły.
–JerzyWoźniak,Tamkatrzydzieścicztery,nadrugimpiętrze.
Dziennikarz„GazetyWarszawskiej”–oświadczyłbrunet
beznamiętnymtonem.–Wykonujętutylkoswojąpracę.
Tozatrzymaniejestbezpodstawneigodziwwolnośćprasy.
–Wco?!–parsknąłglina.–Wolnośćprasy,dobremisobie.
Pobożneżyczenia,panieWoźniak.Prasajestwolnatylkonatyle,
nailepozwalajejcenzura.Alemniejszaztym,niespotkaliśmysię
tunapogaduszki.Zanotujęwassobie,szczególniepanimnieciekawi.
Skądpaniwiedziałaokosztownymurządzeniu?
–Taktylkopalnęłam.Skoroobrobiliplebanię,tozczegoścennego,