Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ankourozejrzałsiępoplaży,patrzącnaciała.Nasamymbrzegu,
międzypotrzaskanymideskami,leżałocośbladegoibezwładnego.
Ankouniedokońcarozumiał,czemunaglepoczuł,żemusi
tosprawdzić.Możechodziłoosurowykontrastzciemnymiskałami
izakrwawionymiciałami.Możepodświadomierozpoznał,
nacopatrzy,zanimjegoumysłdopuściłdosiebietęmyśl.Takczy
inaczej–Ankouzszedłponiemalpionowejścianieklifuiwymijając
pogrążonewciszyciała,ruszyłwstronęplamybieli.
Kiedypodszedłbliżej,zorientowałsię,żetodziewczyna.
Dziewczynawbiałejhalceleżącatwarządogórynausłanej
kamieniamiplaży.Wprzeciwieństwiedotrupówniktjejniepostrzelił
aninieciąłmieczem.Niemógłpowiedziećzbytwielenatematjej
twarzyzpowodupokrywającychjąfioletowychsiniaków.Nie
skończyłajednakjeszczedwudziestulat–długiewłosyniezostały
ostrzyżonetużprzygłowie,jaknakazywałtozwyczaj,kiedykaer-iskie
pannyosiągałydojrzałość.Terazoblepiałyjąjakwodorosty.Tam,
gdziedziewczynaniebyłaposiniaczona,jejskórazbladłaodwodytak
bardzo,żezdawałasięniemalprzezroczysta.Poszarpanajedwabna
halka,kiedyśbezwątpieniapiękna,zostałarozdartanawysokości
stanika.Nanogach,udachikostkachwykwitłyśladydłoni.Niemusiał
sięjejprzyglądać,żebyzrozumieć,cojąspotkało;zrobiłomusię
niedobrze.
Ankouściągnąłczarnerękawiceiprzyłożyłjejdoszyidwapalce.
Podprzezroczystąskórąwyczułtętno–słabe,alejednak.Szybko
opadłnakolanainaparłdłońminajejpierś.Raz,dwa,trzy,raz,dwa,
trzy.Przyłożyłwargiustdziewczynyiwtłoczyłpowietrzedojejpłuc,
poczymwróciłdouciskaniaklatki.
Raz,dwa,trzy,raz,dwa,trzy.
Kiedywydawałosię,żetojużniemożliwe,dziewczynawzięła
gwałtownyoddechisięzakrztusiła.Przechyliłjejgłowęnabok,ata
zwymiotowaławodęmorskąnakamienie,parsknęła,poczymopadła
zpowrotemnaplecy,nieprzytomna,ależywa.
–Nabogów,alebyłoblisko!–Ankouodetchnąłiusiadłobokniej.
Icoteraz?,pomyślał,patrzącnadziewczynę.Niemógłjejtak
poprostuzostawić.Możezawieziejądonajbliższegomiasta?Tak,