Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zSebastianem.Ubraninaczarnostalikilkametrów
odwejścia,jakbyniemielinajmniejszegozamiaru
wchodzićdośrodka.Pochylaligłowy.Sebastianoglądał
czubkiswoichbutów.
–Cześć–szepnęłamnapowitanie.Panowiepodali
sobiedłonieicośpodnosemwymamrotali.Niktznasnie
miałochotynarozmowę.Staliśmyzboku.Ludzie
wchodzilidokaplicy.Nieprzyglądałamsiętwarzom.Być
możebyływśródnichteznajome.Niewiem.Mójwzrok
tępowpatrywałsięwszklanewejście.Żadna,nawet
malutkamyśl,niezakiełkowaławgłowie.Podskórnie
czułamsztywnośćżałobnikówiichpełnecierpienia
milczenie.
Pochwilidopierojakiśobrazprzykułmojąuwagę.
WbramiecmentarzazauważyłamSzpilkęijejmamę.
Dziewczynkasiedziałanawózku.Byłatakchuda
idrobna,żeprawieznikałapodkocem,którymzostała
okryta.Byłanatylesłaba,żemamamusiałaprzywieźć
jątutajnawózkuinwalidzkim.Ajeszczekilkamiesięcy
temu,kiedyzaczynałampracęjakowolontariuszka,
wmiarężwawoporuszałasiępokorytarzuhospicjum.
Terazjakbyzapadłasięwsobie.Jejpodkrążoneoczy
wskazywałynakilkaprzepłakanychnocy.Śmierć
koleżankimusiałabyćdladziewczynekogromnym
szokiem.Niktsiętegoniespodziewał,przynajmniejnie
wtakimtempie.
PomachałamdoSzpilki.Jejmamaodrazupodeszła
donas,pchającprzedsobąwózek.Przywitaliśmysię
iznówzapadłaciszaibezruch.Staliśmy,czekającnato,
ażwkońcuzkaplicyzostaniewyniesionanatwardych
barkachmężczyzntrumnazkruchymciałkiem
dziewczyny,którejwiatrpowinienrozwiewaćwłosy,
adeszczobmywaćtwarz.
–Idą–szepnęłaLusia,szturchającmniepodramię.
Ifaktycznie,pochwilizkaplicywyprowadzonotrumnę.
Zapakowanojądokarawanuipowolifalaludzi
przelewałasięwkierunkugrobu,wktórymzostaną
złożonezwłoki.Trudnomibyłomyślećożyjącejjeszcze
kilkadnitemudziewczyniewczasieprzeszłym.Ciągle