Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niemo​głamspaćod​par​ła.Atyjaksięczu​jesz?
Napewnolepiejniżwczoraj.Przepraszamcięzamoje
hi​ste​rie,alena​praw​dętobyłosil​niej​szeodemnie.
Domyślamsię,bodałaśnacmentarzunajgłośniejszy
koncert.Mogłabyśzatrudnićsięjakozawodowapłaczka.
Normalnienieznałamcięodtejstronyiniewiedziałam,
żeby​łaśtakzży​tazKin​gą.
Wiesz,bojakjasobietamnacmentarzu
uświadomiłam,żetoloteria,żewłaśniezachorowała
Kinga,żemogłoprzecieżtospotkaćkogośinnego…itak
odrazuzaczęłamsięmartwićociebie.Ajeszczejak
widziałamSzpilkę,MrówkęiPati,toniemogłam,
poprostucośwemniepękło.Przecieżdzieciniepowinny
umierać.Iwłaśniewtedynistąd,nizowąd
przypomniałamsobiemoment,kiedyporazpierwszy
dotknęłambosejstopymojegoledwonarodzonego
dziecka.Pocesarceleżałamunieruchomiona,
apielęgniarkadałamipocałowaćmaleńkąstopę,
wktórejnagleskryłsięmójcałyświat.
Natowspomnienieścisnęłomisięgardło,aoczy
nie​bez​piecz​nieza​pie​kły.
Niepowinny,mamo,aleprzecieżwiesz,żetaksię
dzie​je.
Wiem.Niedałamspłynąćłzom.Otarłamoczy
wierzchemdłonitak,abyLusianiespostrzegła.
Postawiłamnastolekubekzkawąiusiadłam
na​prze​ciw​kocór​ki.Aletoni​cze​goniezmie​nia.
Awiesz,żezadwiego​dzi​nywra​cacio​cia?spy​ta​ła.
Spojrzałamnaniązdziwiona.Notak!Ciocia!Trzeba
poniąwy​je​chaćnaprzy​sta​nek.
Zapomniałam,kurczębąknęłam.Ostatnio
mówiłyśmy,żebezciocitutajtakaciszaipustka.
Ajadziśoniejza​po​mnia​łam.
Mia​łaśważ​niej​szepro​ble​my.
Toco?Ja​kieśśnia​da​niechy​batrze​bazjeść?
JasneodparłaLusiaiuśmiechnęłasiędomnie.
Podejrzewam,żejużwtwojejgłowiezalęgłsięgenialny
plan,sko​rozla​men​tuprze​szłaśdodzia​ła​nia.
Tak.Przełączyłamtrybiki.Lamentynicniepomogą.