Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niemogłamspać–odparła.–Atyjaksięczujesz?
–Napewnolepiejniżwczoraj.Przepraszamcięzamoje
histerie,alenaprawdętobyłosilniejszeodemnie.
–Domyślamsię,bodałaśnacmentarzunajgłośniejszy
koncert.Mogłabyśzatrudnićsięjakozawodowapłaczka.
Normalnienieznałamcięodtejstronyiniewiedziałam,
żebyłaśtakzżytazKingą.
–Wiesz,bojakjasobietamnacmentarzu
uświadomiłam,żetoloteria,żewłaśniezachorowała
Kinga,żemogłoprzecieżtospotkaćkogośinnego…itak
odrazuzaczęłamsięmartwićociebie.Ajeszczejak
widziałamSzpilkę,MrówkęiPati,toniemogłam,
poprostucośwemniepękło.Przecieżdzieciniepowinny
umierać.–Iwłaśniewtedynistąd,nizowąd
przypomniałamsobiemoment,kiedyporazpierwszy
dotknęłambosejstopymojegoledwonarodzonego
dziecka.Pocesarceleżałamunieruchomiona,
apielęgniarkadałamipocałowaćmaleńkąstopę,
wktórejnagleskryłsięmójcałyświat.
Natowspomnienieścisnęłomisięgardło,aoczy
niebezpieczniezapiekły.
–Niepowinny,mamo,aleprzecieżwiesz,żetaksię
dzieje.
–Wiem.–Niedałamspłynąćłzom.Otarłamoczy
wierzchemdłonitak,abyLusianiespostrzegła.
Postawiłamnastolekubekzkawąiusiadłam
naprzeciwkocórki.–Aletoniczegoniezmienia.
–Awiesz,żezadwiegodzinywracaciocia?–spytała.
Spojrzałamnaniązdziwiona.Notak!Ciocia!Trzeba
poniąwyjechaćnaprzystanek.
–Zapomniałam,kurczę–bąknęłam.–Ostatnio
mówiłyśmy,żebezciocitutajtakaciszaipustka.
Ajadziśoniejzapomniałam.
–Miałaśważniejszeproblemy.
–Toco?Jakieśśniadaniechybatrzebazjeść?
–Jasne–odparłaLusiaiuśmiechnęłasiędomnie.
–Podejrzewam,żejużwtwojejgłowiezalęgłsięgenialny
plan,skorozlamentuprzeszłaśdodziałania.
–Tak.Przełączyłamtrybiki.Lamentynicniepomogą.