Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Chodu!–krzyknąłJózek,apozostalichłopcyobejrzelisię,akurat
bydostrzec,jakdobiegnącegodołączajądwajkolejni,identycznie
ubranimężczyźni.
–Kurwa!–zawołałKacperijakopierwszyzerwałsięzmiejsca.
Mielidowyborudwiedrogi–wgóręwzniesieniamiędzy
rozbudowywaneosiedledomkówjednorodzinnychlubostrymzboczem
górkipapierniczejwdół,poudeptanejwwysokiejtrawieścieżce.
Wystarczyłrzutoka,byuznać,żenawetprzyładnejpogodzie
isuchymgruncietadrogawymagałauwagi.Teraz,gdybłotościeżki
sunęłoniczymlawa,ajedynąalternatywęstanowiłaśliskatrawapełna
ostów,pokrzywicholerawieczegojeszcze,wybieranietejopcjibyło
proszeniemsięowypadek.
Mimotowszyscybezwahaniapognaliwdółzbocza.
Grzesiekpotknąłsięjużnapierwszymkamieniu.Niebezpiecznie
poleciałdoprzodu,wyciągającprzedsiebieręce,krzyknąłcoś
przeraźliwieiwyrżnąłgębąwbłoto.PędzącytużzanimDarek
odruchowoprzeskoczyłkolegę,upadłnatrawęisturlałsiędobrych
kilkametrów,nimudałomusięzatrzymać.Usiadłskołowany,
przykładającręcedogłowy.
Józek,którybiegłostatni,wyhamowałprzygramolącymsię
Grześku.Kucnął,złapałgozaramięiszarpnął.
–Wstawaj,spierdalamy!–krzyknął.Miałwrażenie,żepościgjest
tużzanim.Jużniemalczułnasobieciężarwielkiejłapyjednego
zfacetów.–Wstawaj,słyszysz?!
MocniejszarpnąłGrześka,atenpodniósłsięnakolana,poczym
wstał.Józekbyłpewien,żetrwałotowieczność,żekosztowałoich
całąprzewagę,jednakgdysięobejrzał,tamcidopierorównalisię
zGrzybkiem.
–Trawą,nadupie!–zawołał.
Spróbowaliwtensposób,aleszybkoodpuścili,więcwrócili
naścieżkę.JózekprzypomniałsobiewyprawęwTatryisłowamamy
oschodzeniubokiem.Spróbowałichoćporuszałsięwolniej,tojednak