Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁII
1
Wrazznadejściemnocyzasłonadeszczupocieniałaigdzieśwysoko,
ponaddrzewami,księżycwyłoniłsięzmroku,śliskiimokry,oklejony
mgłą.Pokazałsięizarazzniknął.Ciemnośćspłynęłanapolanę,
awśródruinkamiennejtwierdzyrozbrzmiałyszelesty,głosy,
szemrania.Ktośwędrowałwśródcieni,zimnedłoniepróbowały
dosięgnąćsięnawzajem.Potemzapadłacisza.Margeirodwróciłsię
powoliiujrzałogromnegoniedźwiedzia.Zwierzęsięzachwiało,
ciemnośćwkołoniegozafalowała,jakbycośpróbowałosięgaćprzez
grubąopończę–niezliczonedłonieitwarze.
Alebyłtotylkosen.Jedenztych,któreśniłjużwcześniej,albo
tych,któredopieromiałwyśnić–niewiedział.Wtymdziwnym
miejscu,wktórymsięznalazł–wniewiadomejstronienagranicy
światów–snyniezachowywałysiętak,jakpowinny.
–Gorszydzień,przyjacielu?–zagadnąłdługonogiDuńczyk.
Niedźwiedźsapnąłciężkoiułożyłsięwtrawie,kryjącswe
niepokojącoludzkieobliczemiędzymasywnymiprzednimiłapami.
Niebyłtooczywiścieżadenniedźwiedź,tylkobóg.Ipowolutku,
powolutkuumierał.
Margeirwyczuwałtoodpewnegoczasu–jakdługiego,nie
potrafiłbyorzec.Czasrównieżniepłynąłjakpowinien,itrzebabyło
wytężaćwolę,abysięniepogubićwrachubiedni.Duńczykszacował,
żeodkąddałsięschwytaćwpułapkęAgary,minęłoconajmniejkilka
tygodni.Niełudziłsięjednak.Mogłototaknaprawdębyćkilka
miesięcy.
MartwiłsięoHaralda.Trochę.Niezabardzo.Agaraniepozwoli
muzginąć.
Ilekroćsiębudził,słyszałzato:„Wróćdomnie,Margeir”,choć
totylkowiatrgwizdałmiędzypodmurówkamidawnozawalonych
domów.Zpoczątkuposępniał,słysząctesłowa,irobiłsobiegorzkie
wyrzuty.Potemzaczęłygodrażnić.Chciałkrzyczeć:„Niemogę,nie
mogę,Tove,dajmijużspokój!”.Tylkożegłupstwembyłobykrzyczeć
weśnienawiatr.
Wiedziałzresztą,żejegoniewolawkrótcedobiegniekońca.Agara
wysnułaswezaklęciezmocystaregoboga.Któryumierał…