Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁI
1
JednosamotnewezwanierozbrzmiałowborzepodRadogoszczą,jeden
okrzykskargiibólu,izłości,izaślepienia.Potemzapanowałacisza.
Bezruch.Taflajeziorapozostałaniezmącona,czarnawmrokunocy
podnabiegłymgranatemniebemprześwietlonymukrawędziprzez
pierwszełunynadchodzącegodnia.Powietrzepachniałodziwnie,
czymśprastarymiobcym.Strzępkimgłyzbierałysięwśródpniaków
nadbrzegiem.
Okrzykzabrzmiałznów,aciemnośćpopękałairozpadłasię
napojedynczecienie–ludzkiesylwetki.Cośsięzaszamotało.Skądś
napłynąłgłos,zpoczątkucichyjakszmerliści,potemmocniejszy:
–Bóstwoprzychodzi…Bóstwoprzychodzi!
Odpowiedziałmuchórszeptów:
–Mmmmm…Swaaa-ro-życ!
Cieniezafalowały.Wciałouderzyłdługi,zakrzywionynóż,
wyciosanyzkawałkakamieniaiwypolerowanytak,żeprzypominał
zastygłąkroplęczerni.Dałsięsłyszećcharkot.Cośzaczęłosięznów
szamotać,wmiaręjakuchodziłoztegożycie.Wpowietrzuuniosłasię
mdląca,metalicznawoń.Tensamgłoscowcześniejpowiedział:
–Bóstwoprzychodzi…Bóstwoprzychodzi!
–Mmmmm…Swaaa-ro-życ!
–Pijciekrewżywota,abyzrozumiećgłosbóstwa…
Potembyłacisza.
Powierzchniajeziorasięzmarszczyła.Cośzamajaczyłowgłębinach.
Jakiśkształt–zdelikatnym,przenajdelikatniejszymszmerem–rozciął
taflęwody.Ruszyłwstronębrzegu.Awmiaręjaksięzbliżał,wyłaniał
sięcorazbardziej.Pokazałosiępotężnecielskooplecionerzęsą.Muł
ściekałzszerokiegokarkuiłba,iryja,zwielkichrozdwojonychkłów.
Błysnęłaparajasnych,dziwnieludzkichoczu,anadnimizarazdruga.
Stworzenieprzypominająceogromnegoodyńcastanęłonapłyciźnie
wśródtataraków.
Oczekującybóstwaludziezaszemraliiucichli.Dzikporuszyłgłową.
Wciemnościbłysnęłoświatełko–najpierwjedno,potemdrugie,
potemtrzecie,czwarte,piąte,ażwreszciebyłaichcałachmara.Osnuty
utworzonymprzezświetlikiwelonembógruszyłnaprzód.Zjego