Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ1
Judah
Nienawidzęporanków.Każdegopieprzonegoporanka.
Nienawidzę,kiedysłońcebezlitośniewdzierasiępodmojezmęczone
powiekiipowoduje,żegłowabolimniejeszczebardziej.Nienawidzę
tegouczucia,gdydochodzidomnie,żekolejnaszalonanocminęła,
zostawiającposobiejedyniemdłyposmakwustachiresztkimagii
wskotłowanejpościeli.Nienawidzęświadomości,żemamwłóżku
dziewczynę,którejimienianieznamiktórąbędęmusiałzachwilę
wyrzucićzpokoju.
Tak,porankizdecydowanienajgorsze.
Jedynympocieszeniem,jakiewtejchwiliprzychodzimidogłowy,
jestto,żezawszeimprezujemyrazem.
Travisija.
Odlatnierozłączni,spętaniszaleństwemiposzukiwaniemwrażeń.
Śpisz?
Cichygłoswyrywamniezzamyśleniainiechętnieotwieramoczy.
Cieńtużnadmojągłowąokazujesięnasząnajnowsząasystentką,
Kat.
Jużniemruczę,chrząkając.
Mampaskudnąchrypęiprzezchwilęgłoszamieragdzieśwgłębi
mojejkrtani.
Ekhm,wtakimraziedzieńdobry.Zerkanamnieniepewnie
ipochwilistrzelaoczaminadrugąstronęłóżka,ajapodążamzajej
wzrokiem.
Pozbądźsięjej,dobrze?
Katzamieraiprzełykaślinętakgłośno,żetosłyszę,mimożenadal
szumimiwuszachponocnejlibacji.
Niebierztegozbytdosłownie.Poprostuwyproś,OK?