Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Drgnął,odłożyłgazety.Czymusięzdawało,żewjejgłosiebyłsmutek?
Martwiszsiętym?spytałzdziwiony.Jeżelichcemyzachowaćwspólnąprzeszłość,
takąjakabyła,tojesttoprzecieżnaszeprawoinaszogromnydorobek,niemyślętuo
sprawachmaterialnych.Niktgonamnieodbierze.Idodałciszej,jakbyzlękiemmam
nadzieję,żezakończymywszystkorazem.
*
Listopadowywieczórznagłasypnąłśniegiem,wiatrrozdmuchiwałgopojezdnii
chodnikach,zrobiłasięzima.Zawilskigłębiejwcisnąłczapkę,podniósłkołnierzfutra.
Właściwiepowinienbyłwsiąśćdoautobusu,bowdomuczekaligoście,alepoparu
godzinachwykładówwklubieprasyiwTowarzystwieWiedzyPowszechnejczułpotrzebę
ruchunapowietrzu,bodajrozprostowania,nógiznużonychmięśni.
SzedłprzezOgródSaski,stawiającostrożnekroki,bościeżkibyłyśliskie,nieprzetarte.
Przytakiejpogodzieoszóstejwieczoremludzieniespacerowaliwparkach.
Czapkazasłaniałamuuszy,nieusłyszałwięckrokówzasobą.Dopieroczyjśgłos
spowodował,żeprzystanął,abyzorientowaćsię,ktoiczegoodniegochce.
Śpieszysiępan,profesorze?
Chybanieznałtegogłosu.Lecztamtenwiedziałwidocznie,kogozatrzymuje.Zawilski
usiłowałwśnieżnejzadymceprzyjrzećsiętwarzystojącegoprzednimosobnika,alemokre
białepłatkiprzylepiałymusiędookularówiprzesłaniaływidok.
Ocochodzi?spytałzniezadowoleniem.Rzeczywiście,śpieszęsię.Kimpanjest?
Szczęśliwyczłowiek!mówiłnieznajomy,zagradzającdrogę.Niemylęsię,
prawda?Jestpanzadowolonyzżycia.Nawetbardzo.
WariatpomyślałZawilski.Albopijak,chociażnieczujęalkoholuwjegooddechu.
Skądonmniezna?
Pytałem,kimpanjestpowtórzyłniecierpliwie.Sądzę,żenieporaanimiejscena
takierozmowy.
Chciałgowyminąć,alenieudałosię.ObcyzatrzymałAntoniegowyciągniętąrękąi
mówiłdalej:
Czyniepomyślałpan,profesorze,żenikomuniewolnobyćnaprawdęszczęśliwym?
Ktopanupowiedział,żejanimjestem?żachnąłsięmimowoli.
Nikt.Jawiem.Obserwujępana,całąpańskąrodzinę,oddawna.Widujemysię
czasami.Nawetkłaniamy.
Panie,janaprawdęniemamczasuaniochotynarozmowę!Jasięśpieszędodomu,
nicmnienieobchodząpańskiedywagacjeoszczęściu.Teżpansobiewybrałczasipogodę…
No?Odsuńżesię,człowieku,bomamjużtegodosyć!
Jarównieżodparłnieznajomy.
*
Gościebyliwyrozumiali.Wytłumaczylipanidomu,żewidocznieprofesorazatrzymały
jakieśbardzoważnesprawy,niemiałpodrękątelefonu,takiesytuacjesięzdarzają.Znany
jestprzecieżjakoczłowiekniezwyklepunktualnyigościnny.Trudno,przyjdąinnymrazem.
Zjedliprzygotowanekanapki,wypilikawę,koniak,popatrzylinazegarkiiwstali.W
przedpokojujeszczerazzapewniliElżbietę,żeniemajążaluanipretensji.No,agdybycoś…
Wkażdymrazie,prosząjeszczedzisiajowiadomość,kiedyAntoninadejdzie.Mógłwtej
zawieiprzewrócićsię,skręcićnogę,możetrzebapodwieźćsamochodemdopogotowia,służą
wszelkąpomocą.
5