Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pewnościąsiebie.Stałamtakprzezchwilę,obserwującgoiczując
budzącesięwbrzuchumotyle.Niezamierzałamprzyznać,żebojęsię
iśćtamsama,wciemności,zdalaodludzi.
Próbującodzyskaćkontrolęnadoddechem,złapałamstojącego
nabarzeszotaipodniosłamgodoust.Przezparęsekundpoczułamsię
spokojniejsza.Wzięłamgłębokiwdechiruszyłamwstronębasenu,
zdalaodnamiotu,wktórymtańczyliibawilisięgoście.Przeszłam
samymjegobrzegiem,uważając,byniewpaśćdowody,doszłam
domałego,znajdującegosięnatyłachdomku.Oddrugiejstrony
otaczałygodrzewa,domoichuszudotarłdźwiękfalrozbijającychsię
opołożonyniewieledalejklif.Oparłamsięplecamiotylnąścianę
domku,wciążjeszczenasłuchującgłosówgościistarającsięnie
stracićnadsobąkontroli.Znerwówzamknęłamoczyiwtedy
usłyszałam,żeznalazłsięprzymnie.Jegoustatakszybkoodnalazły
moje,żeniezdążyłampowiedziećsłowa.Otworzyłamoczy
inapotkałamjegowzrok.
Jegooczymówiływszystko.
Niewyobrażaszsobienawet,jakbardzozatymtęskniłem
powiedział,chwytającmniezaszyjęicałującdelikatnie.
Dosłownierozpłyłamsięwjegoramionach.
Jezu,jakjamarzyłemotym,żebyciędotykać!zawołał,
podczasgdyjegodłoniebłądziłypomojejtalii,odgórydodołu,ajego
nosnieskończeniepowolipieściłmiszyję.
Mojedłoniepowędrowałynajegokarkiznówprzyciągnęłam
godoust.Terazzaczęliśmycałowaćsięniemaldesperacko,rozpalając
sięjakogieńprzechodzącywpożar.Jegojęzyksplatałsięzmoim,
aciałonapierałonamniezmocą.Pragnęłamgodotykać,czućjego
skórępodopuszkami.
Tęskniłaśzamną,Piegusie?zapytał,głaszczącmnie
popoliczkuiwpatrującsięwemnie,jakbymtojabyłaprezentemdla
niego,anieodwrotnie.
Chciałamprzytaknąć,alemójoddechbyłtakprzyspieszony,
żewydałamzsiebietylkocichyjęk,któryprzybrałnasile,gdyjego
ustaznówpowędrowałydomojejszyi.
Niezamierzamsięjużztobąrozstawaćpowiedziałmiędzy
dwomapocałunkami.
Zaśmiałamsięsceptycznie.
Toniezależyodciebie.
Odszukałmojespojrzenie.
Zabioręcięzesobą,gdziekolwieksięwybiorę…