Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięmojejchoroby.Dodziśzachodzęwgłowęiniepotra-
fiętegozrozumieć.
WWałbrzychuzmoiminnowymi”czyraczejndrugimi”
rodzicamiprzezpółtorarokuniemalciągleodwiedzaliśmy
lekarzywzwiązkuzmojąchorobą.Byłemnabardzore-
strykcyjnejdiecie–jadłempraktyczniesametartejabłka
isucharki.Taterapiaibardzoradykalnemenupomogły
minatyle,żewkońcuchorobaodpuściła.Aletenczasdla
kilkuletniegochłopcabyłniesamowicieuciążliwy.
CiociaLucyna,czyliżonamojegowujka,zczasemstała
siędlamnie–wwymiarzeemocjonalnym–mamą.Itak
teżjąnazywałem.Jużgdybyłemwbardzomłodymwieku
pokazałamiświat:jakomałychłopieczjeździłemzniąPol-
skęwzdłużiwszerz.Wwiekuczterechczypięciulatbyłem
jużnaWawelu,itowczasie,kiedyprzyjechałyarrasy,byłem
nadmorzem,wgórach,wWieliczce,wWarszawie–ciocia
Lucynapostawiłasobiezapunkthonoru,bypokazaćmijak
najwięcejizainteresowaćmnieświatem.Codziennieczytała
mibaśnieAndersena.Towspomnienieodbiłosięwmojej
podświadomości,itonatyle,żezwiązałemswojedorosłe
życiezesztukąiponiekądzbajkami.
Teraz,nawetwramachtejnaszejrozmowy,zachodzę
wgłowę,jaktowtedyodbierałem–torozstaniezrodzicami,
praktyczniebrakkontaktuznimiizupełnienoweśrodowi-
sko.WWałbrzychumiałemwszystko:bardzodobry,kocha-
jącydom,ciocięiwujka,którzydalimimnóstwomiłości,
11