Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żeprawdziwaSaraniemogłazrobićniczego,byRobert
wiedział,żeofiarowujemuwięcejniżlakoniczne,
telefonicznepozdrowienia.Nieopuszczałagoprzecież
nakrok.Oddałabywszystko,bymócpogłaskać
gopodłoniipowiedzieć,żewszystkobędziedobrzetak
jakonmawiałtysiącerazy.Nibynictakiego,leczzawsze
miaławtedywrażenie,żechmuryproblemównadjej
głowąsięrozpraszają,wpuszczającsłabepromienie
nadziei.
PókiRobertżył,duszaSarypostanowiłatrzymaćsiętej
ostatniej,ciepłejiskry,którawniejpozostała.Wiedziała
jednakdoskonale,żetasłabaiskrazgaśnierazemznim,
awtedywszyscyci,przezktórychniemogłasięznim
pożegnać,napewnonieuniknąkary.
***
MówiJustynaLech.Niestetyniemogęteraz
rozmawiać.Proszęopozostawieniewiadomości,
postaramsięoddzwonić.
Hej,toznowuja...Słuchaj,wiem,żeniechcesz
zemnągadać,ale...Myślę,żemusimytrzymaćsięteraz
razem.Razemznajdziemy.Przepraszam...Naprawdę
niewiem,jakmogłem...Myliłemsię,Justyna.Myliłemsię
wewszystkim.Błagam,odezwijsię.
Telefonwylądowałzgłuchymłoskotemnastole.Karol
przetarłdłońmizmęczonepowieki.Wciążniezdobyłsię
nato,byposprzątaćmieszkanie.Wszystkoprzypominało
muoniewybaczalnejgłupocienierozpakowanawalizka,
dwakubkiwzlewie,niepościelonełóżko,naktórym
jeszczekilkadziesiątgodzintemuwskradzionymciele
leżałaMałgorzataLindberg.
Jakmógłbyćtakimidiotą?