Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
upomniałsięojejduszę.Ten,októrymopowieścisnuła
jejmamkawdługiezimowewieczoryprzykominku.
Owszem,zasłużyłanakarę,leczcośjejmówiło,
żejeszczenieteraz,żeniemożesięjejpoddać.
Ikolejnemgnienie,wtrakciektóregoaniołpytał,jak
sięczujeiczyczegojejnietrzeba,apotemkimjest.
Próbowałapowiedzieć,jaksięnazywa,aleniebyła
pewna,czyzjejgardłarzeczywiściewydobyłsię
jakikolwiekdźwięk,czytylkowymyśliłasobie,
żewypowiedziałanagłos:
ÉmiliedeBérier.
Potembyłajużtylkociemność.Ileczasuwniej
dryfowała,niebyłapewna.Kiedywreszcieotworzyła
oczy,całkiemprzytomniezarejestrowałaszczegóły
otoczenia,mimożeprzezoknawpadałomdłeświatło
dnia.Musiałbyćalbowczesnyporanek,albozmierzch.
Émiliespoczywaławpościeli,coprawdanietak
delikatnejjakta,doktórejprzywykła,jednakczystej
iwygrzanejciepłemjejciała,cobyłomiłąodmianą
poniewygodach,wjakichspędziłaostatnietygodnie.
Pomieszczenieprzypominałogabinetmyśliwski
izdecydowanienosiłoznamionamęskiegoprzybytku.
Spróbowałasiępodnieśćiwesprzećnałokciach,żeby
niecoposzerzyćpolewidzenia,leczzawrotygłowynie
pozwoliłyjejnazbytwiele.Opadłanapoduchy
ioddychałaciężko.Byłazbytsłaba,byusiąść,
acodopiero,bysiębronićczyuciekać.Pozatymczuła
wilczygłód,któryszarpałjejwnętrzności.Zachciałojejsię
płakaćpierwszyrazoddawna.Przełknęłajednakłzy,
starającsięzebraćresztkisiłiznaleźćcośdojedzenia,
kiedynagledrzwisięotworzyłyistanęławnichpulchna,
zaczerwienionanatwarzykobieta,raczejchłopka,sądząc