Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Stephenwstałipodszedłdoparapetu.Oparłsięoniego,apotemspojrzałwdółnawodę
istatekpocztowy,którywychodziłwłaśniezportuKingstown.
–Naszapotężnamatka,rzekłMulligan.
Wjednejchwiliprzeniósłbadawczespojrzenieswoichwielkichoczuzmorzanatwarz
Stephena.
–Mojaciotkauważa,żetotyzabiłeśswojąmatkę,powiedział.Dlategoniepozwala
misięztobązadawać.
–Ktośjązabił,iowszem,odparłponuroStephen.
–Dodiabła,Kindż,mogłeśuklęknąć,skoroprosiłacięotoumierająca.Czujęsiętak
samohiperborejskimnadczłowiekiemjakty.Alepomyślećtylko,żetwojamama,wydając
ostatnietchnienie,błagała,żebyśuklęknąłipomodliłsięzanią,atyjejodmówiłeś.Jest
wtobiecośzłowrogiego…
Umilkł,żebyrazjeszczenamydlićtrochędrugipoliczek.Wykrzywiłwargi
wpobłażliwymuśmiechu.
–Urodziwykomediantityle,mruknąłdosiebie.Kindż,najurodziwszyzewszystkich
komediantów.
Goliłsiędokładnieistarannie,wmilczeniu,zpowagą.
WspartyłokciemnawyszczerbionymgranicieStephenprzytknąłdłońdoczołaiwbił
wzrokwstrzępiącysięmankietrękawaswojejczarnejwyświeconejmarynarki.Serce
przeszywałmuból,niebyłtojednakjeszczebólmiłości.Pośmierciprzyszładoniego
weśnie,bezsłowa,jejwynędzniałeciałowluźnymbrunatnymgieźlezalatywałowoskiem
idrewnemróżanym,aoddechwilgotnympopiołem,gdypochyliłasięnadsynem
wmilczeniuizwyrzutem.Wzdłużbrzeguwytartegomankietuciągnęłosięmorze,któreten
stojącyobokdobrzeodkarmionyfacetwysławiałjakowielkąkochanąmatkę.
Matowozielonąpłynnąmasęokalałpierścieńzatokiihoryzontu.Przymatczynymłożu
śmiercibiałaporcelanowamiseczkazzielonkawąkleistążółcią,którąmatkawyrywała
zeswojejgnijącejwątrobywgłośnych,jękliwychatakachtorsji.
Mulliganponowniewytarłbrzytwę.
–Ach,tybiednybezdomnypsie,odezwałsiędobrodusznie.Muszęcipodarować
koszulęikilkanosościerek.Jaktamtetwojegalotyzdrugiejręki?
–Całkiemdobrzeleżą.
Mulliganzaatakowałbrzytwądołeczekpoddolnąwargą.
–Przecieżtofarsa,stwierdziłzzadowoleniem,powinnosięraczejmówić,
żesązdrugiejnogi.AlejedenBógwie,czyniepozbyłsięichjakiśsyfilitycznymiglanc.
Mamtakieśliczneszarespodniewcieniuteńkiepaseczki.Będzieszwnichwyglądałjak
malowanie.Nieżartuję,Kindż.Dolicha,przyzwoicieubranyprezentujeszsięnaprawdę
morowo.
–Dzięki,odrzekłStephen.Jeżelisąszare,toniemogęichnosić.