Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ustawjejstronęizacząłemłapczywiepić.
***
WodawPradzeniewszędziejesttakasama.Conajważniejsze,nie
wrównymstopniudostępna.Zdobyciekażdegodniajednegolitra
dopiciabyłodlaczłowiekanierzadkoważniejszymwydatkiemniż
naprzykładnocleg.Aprzedewszystkimwoda,którąsprzedawano
nadole,okazywałasięśmierdzącymgównem.Tatutajmiała
najwyższąjakość.Prawdziwaczystawoda,poktórejczłowieknie
musiałskakaćprzezdziesięćminutnajednejnodze,żebyprzestało
bulgotaćmuwżołądku.Skończyłempićizdjąłemubranie.
Napodłodzeczystejbiałejłazienkikupkapotarganychłachów
wyglądałajakzwłokiwmiesięcznymrozkładzie.Wlazłempod
prysznic,ustawiłemprzyjemnątemperaturęinatychmiastzaczęła
masowaćmniewodazsześciuróżnychdysz.Cholerniedobrzesię
bawiłem.Namydliłemsięperfumowanym,fioletowymśluzem
zeszklanejbutelkiispłukałem.Itaktrzyrazy.
–Panieporuczniku?–zzaszklanejprzegrodydobiegłkobiecy
głos.
Odsunąłemjąizobaczyłemmłodąbrunetkęwczerwonejsukience
sięgającejdokostek.Włosyzaplotławdwawarkoczespiętedługimi
brązowymiszpilkami.Jejsuknięzdobiłyhaftowaneorientalnesmoki,
wgryzającesięsobiewogony.Rozcięciapoobustronachsięgały
ażdopasaizdradzały,żeniemanasobiebielizny.Jasamstałem
przedniązupełnienagi.Dzieleniełóżkazprostytutkąpozbawiwas
wszelkichzahamowań,orobotnikuzpchłaminiewspominając.
–Niejestem…
–Przyniosłamczysteubrania–przerwałami.
Wrękurzeczywiścietrzymałajakiśczarnymateriał.Wyszedłem
nazewnątrziwłączyłemsuszarkędociała.Pochwiliniezostała
namnieanikroplawilgoci.Oparłemsiępokusiepowrotupodprysznic