Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Toteżteraz,niemogąc,zasnąć,błądziłwzrokiempotonącej
wmrokukomnacie,ledwieoświetlonejsłabymblaskiemstojącej
nastoliczkuobokświecy,wwysokimsrebrnymlichtarzu.Zkątów
wyzierałydużeszafyimeblewstyluLudwikaFilipa,
azpoczerniałychramspoglądalinańjacyśpatryjarchowieosiwych
brodachirycerzewciężkichpancerzach.Spoglądalinitociekawie,
jakbyzdziwieniobecnościąintruza,nitozostrzeżeniem.
Wodzącmachinalniewzrokiempotychkonterfektach,Den
wspominałokoliczności,jakiegotuprzywiodły.
DenznałFredaPodbereskiegodośćdawno.Znałanawetlubił
bardzo,choćznajomośćtauległadłuższejprzerwie.Zresztą,trudno
byłonielubićFreda.Posiadałonjednąztychszczerych,serdecznych
iuczynnychnatur,jakiewnaszychczasachpowszechnegochamstwa
isobkowstwastająsięcorazrzadsze.
Zetknęlisięprzedlaty,gdyFred,niemogącjeszczepowrócić
dozdewastowanegoprzezinwazjębolszewickąmajątku,zamieszkiwał
wWarszawie—aDenrozpoczynałzawóddetektywa.Zetknęlisię
zpowodujakiejśbłahejsprawy—bodajkradzieżyujednejzkuzynek
Freda—którątokradzieżDenwykryłbłyskawicznie.Odtądoficjalny
stosunekprzeszedłwzażyłość.Podbereski,pociągniętyromantycznym
zawodemdetektywa,pełnymniebezpieczeństwiprzygódniezwykłych,
jąłodwiedzaćgoczęsto.Ażesporonocyprzegawędziliprzybutelce,
poufałe„ty”przypieczętowałotęprzyjaźń.
PóźniejDenstraciłFredazoczu.
Podbereski,powróciwszydomajątku,starałsięusilnąpracą,załatać
tampoczynioneprzezzawieruchęwojennąuszczerbkiwfortunie,
rzadkoodwiedzającWarszawę.Przyjaźńich,niepodsycanalistami,
zamierałapowoli,przechodzącwzapomnienie.Ludziedziśsązbyt
leniwi,abypisywaćdosiebienawzajemibezpowrotnieminęłyczasy
paniHańskiejiBalzac’a,gdydziesiątkilatkochanosięnaodległość
listownie.
Toteżwielcezadziwiłsiędetektywiucieszył,kiedyprzed
tygodniemodwiedziłgoFred.
Napierwszyrzutokaniezmieniłsięwcale,jakbytylkospoważniał.
Liczącbliskotrzydziestkę—wyglądałnadal,niczemmłodzieniaszek
—szczupły,gibkiiwysoki.Jasnoblondwłosywnieładziespadały
munaczoło,ogorzałabezzarostutwarz,świadczyłaobliskiej
znajomościznadniemeńskimwichrem.Jenooczy,zazwyczajpatrzące
naświatwesoło,przysłaniałcieńzadumy.
Popierwszychgorącychsłowachpowitania,kiedyobajnachwilę