Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
postępowaćtyitwojacórka.Akiedyprzyprowadziszdomnielud,zwrócę
cinależnetobiemiejscewPartholoniei...
Niedokończył,ponieważwtymmomenciecośsięwydarzyło,coś,
coskutecznieodebrałomugłos.Wnocnąciszęwdarłysiębardzogłośne
dźwięki,amianowiciebiciewbębny.Niejakieśtamchaotyczne,kakofoniczne,
tylkobardzorytmiczne,równomierne,nieprzerwane,jakbicieserca
pompującegokrew.
IdokładniewtejsamejchwiliRhiannonpoczuła,żemusiprzeć.Teraz,
itokoniecznie.
Odruchowoprzygarbiłasię,nogisamezgięłysięwkolanach,uniosły.
Jednocześnieręcekurczowochwyciłysięsękatychkorzeniwystającychzziemi,
któremiałystaćkotwicądlaprężącegosięciała.
Nieprzytomnezbóluistrachuoczywlepiławprzeźroczystązjawęprzed
rozłożystymdębem.
–Pomóżmi...–wyjęczała.
Bębnybyłycorazbliżej,brzmiałycorazgłośniej.Słychaćteżbyłogłosy.Jacyś
ludziewymawialidokładnietosamo.Biliwbębny,jednocześniewypowiadając
śpiewniejakieśsłowa,dlaRhiannonabsolutnieniezrozumiałe,ale
jednobrzmiące.
Inagle,kuswemunajwiększemuprzerażeniu,taksamowielkiemujakból
szarpiącyjejciało,zauważyła,jakprzepięknyzwiewnyPryderiulega
straszliwejtransformacji.Najpierwzamigotał,potemjegotwarzdziwnie
zafalowała,piękniewykrojone,zmysłoweustazamknęłysię,ulegającokropnej
deformacji.Jakbyktośprzypiekłjerozżarzonymżelazem.Nosznikł,pozostała
ponimtylkogroteskowadziura.Ciemneoczy,dotądroześmiane,zmieniłysię
wżółterozjarzoneślepiabestii.
Tenstantrwałsekundę,bojeszczezanimRhiannonzdążyłakolejnyraz
drżącoodetchnąć,twarzbogauległakolejnejmetamorfozie.Żółteoczy,
podobniejaknos,znikły,pozostałyponichtylkopusteczarneoczodoły,
apokiereszowanewargirozwarłysię.Leczterazbyłatozaślinionapaszcza,
rozdziawiona,byzademonstrowaćzakrwawionekły.
WargiRhiannonteżsięrozchyliły.Krzyknęłaprzeraźliwieznajwiększego
strachuinajwiększegobólu.
Biciewbębnyimonotonnyśpiewstawałysięcorazgłośniejsze,brzmiały
corazbliżej.
Iznównastąpiłakolejnametamorfoza.PrzedRhiannonponownieukazałsię
nieziemskopięknybóg,tymrazemjednakprawieniewidzialny.
–Niezawszemogębyćpiękny,nawetdlaciebie,mójNajjaśniejszyKlejnocie.
–Odchodziszodemnie?!–krzyknęłazrozpaczą.Byłatoszczeraemocja,
bochociażRhiannonbyłaprzerażonametamorfoząjegotwarzy,jeszcze
bardziejbałasięzostaćsama.
–Ci,którzynadchodzą,zmuszająmniedoodejścia.Wtymświecieniemam
takiejmocy,byichpokonać...–odparłPryderi,apotemniespodziewanie,
namoment,zmaterializowałsięcałkowicieiwbiłpłonącywzrokwRhiannon:
–RhiannonMacCallan,patrzęnaciebieodlat.Widziałem,jakprzykuta
doEponyjesteścorazbardziejnieszczęśliwa.Terazmożesztozmienić.
Zobaczyłaśmnie,jakimjestem,wkażdejmojejpostaci,inastałapora
nadecyzję.RhiannonMacCallan,czygotowajesteśwyrzecsięBogini
iślubowaćmi,Pryderiemu,oddaćmisięcałkowiciejakomojakapłanka,moja
WybrankaimojeWcielenie?