Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tinaczasemodnosiławrażenie,jakbynaniączyhałalbo
–cogorsza–miałjakieśinneniecnezamiary.
–Nachwilęobecnątak.Alewiedz,żebędęcięmiałna
oku.
–Niemożebyćinaczej–wymamrotałapodnosem,
zupełnieniepotrafiączapanowaćnadrosnącymiwniej
gnieweminiechęcią.
–Comówiłaś?
–Nic,bolimniegłowa–powtórzyłauparcie.
–Takmyślałem.–Zgłosujejszefabiławyraźna
satysfakcjaizadowoleniezeswejpozycji,cowkurzyło
jąjeszczebardziej,zwłaszczawpołączeniu
zeświadomością,żezupełnienicniemożeztymzrobić.
–Stłukłaśdziśkolejnąszklankęodlatte?–Natalianie
kryłazaskoczenia,aleipewnegorodzajuobawynaswej
młodzieńczejtwarzy.–Wiesz,żejaktennadętydupeksię
otymdowie,tobędzieszmiałaprzechlapane?
–Mamnadzieję,żetymuotymniepowiesz.
–Noskąd.Przecieżwiem,jakijestnaciebiecięty.
Awłaściwie,cotakiegomuzrobiłaś,żeodnosisię
dociebieztakąjawnąniechęcią?
–Właściwietonic.–Tinawzruszyłaswymidrobnymi
ramionami,uważającjednocześnie,bykolejna
szklaneczkadokawy,zupełniejakjejpoprzedniczka,nie
wylądowałanapodłodze.–Odmówiłammurandki
iodtegoczasuwciążłazizamnąiszukanamnie
jakiegośhaka.
–Notonieźle–skwitowałaNatalia,któraostatnie
minutyprzerwywykorzystałanaluźnąrozmowęzeswą
koleżankązezmywaka.–Możejednakpowinnaśpójść
znimnatęnieszczęsnąrandkę,towtedycitrochę
odpuści?