Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ciosamilaskiiprzeszedłemdoatakunapozostałych.
Adrenalinauderzyłamiwskronie,ajapoczułemcoś,
cograniczyłozprzyjemnością.Jakbystresdodawałmianimuszu,
motywowałisprawiał,żewłaśniepodjegowpływemradziłemsobie
najlepiej.Mimospętanychrąkbyłemwstanierozgromićuzbrojonych
żołnierzy.Ichbojowezdolnościnijaksięmiałydoumiejętności,
którymidysponowałem.Jakbynigdynieprzechodziliszkoleń
bojowych.Janatomiastmusiałemichodbyćwżyciusporo,bojuż
pokilkuminutachstałemnadpowalonymiijęczącymizbólu
strażnikami.
Miłobyło,alechybajednakpomyliłemadresyoświadczyłem,
salutującpokonanymikierującsiędowyjścia.
Niemiałemczasu,byzająćsięposzukiwaniemkluczy
dokrępującychminadgarstkikajdanek,bozkrótkofalówkijednego
zpowalonychprzezemnieżołnierzyrozległysięprośbyomeldunek.
Comnieuderzyło:wjęzykuarabskim.Uznałemtojednakzawytwór
mojejopanowanejprzezstreswyobraźni.
Wypadłemnakorytarz.Jegościany,podłogaisufitwykonanebyły
zbetonu,nigdzieniezauważyłemokien.Znajdowałemsięwbunkrze
podziemią.Musiałemwydostaćsięnagóręiniepostrzeżenieopuścić
ambasadę.Tomiejscebyłodlamnierównieniebezpiecznejak
koreańskieulice.Niemogłemtuzostaćanichwilidłużej.Puściłemsię
pędemwstronęwieńczącejdługiholwindy,jednakwchwili,gdy
prawiedoniejdobiegłem,drzwirozsunęłysięiwysiadłozniej
kilkunastuwojskowych.Przewrotnyloskpiłzemnienakażdym
kroku.
Wykonałemgwałtownywtyłzwrotirzuciłemsięwboczny
korytarz,gnającnazałamaniekarkuwstronęschodówewakuacyjnych,
zgodniezoznaczeniaminaścianach.Mężczyźnipopatrzyliposobie
zdumieni,poczympodjęlipogoń.Byłemjużprawieprzydrzwiach
wiodącychnaklatkęschodową,gdypadłystrzałyinaglejedenznich