Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział4
Kemping„Leśny”byłpołożonytużprzedwydmami,
wsosnowymlesie,wmalutkiejmiejscowościWicierz,
wktórejprzezwiększączęśćrokumieszkałozaledwie
dwudziestumieszkańców.Wlecietowydawaćbysię
mogłoukryteprzedświatemmiejsce,doktóregonie
dochodziłażadnadrogaasfaltowa,jedyniedróżka
wysypanakamieniemprzezmiejscowych,zamieniałosię
woazędlaparutysięcyludzi,którzyonimwiedzieli.
Centrumstanowiłauliczka,naktórejnapoczątkuina
końcumieściłysiędwagospodarstwarolne.Wśrodkuzaś
wleciepojawiałysięrozstawionenaprędcebudki
zewszystkimtym,coniezbędnedlaspragnionych
wypoczynkuurlopowiczówiichpociech.
RobertLewmusiałpochylaćlekkogłowędoprzodu,
siedzącnafotelupasażerawsamochodzieJowity,który
byłdużomniejszyodjegoauta.Samochódtrząsłsię
nanierównościachwysypanejnawierzchni.Jowitacały
czasmówiła.Opowiadałaosobie,oswoimdziecku
iotym,gdziepojedzienawakacje.Lewprzyglądałjejsię
ukradkiem.Byłaswobodnaimiaławsobieniczym
nieskrępowanąradośćżycia.Obietecechybyły
niespotykaneuosóbwykonującychtenzawód.
–Długojużpracujeszwpolicji?–przerwałjej.
–Aco?Wyglądamnaświeżaka?–zaśmiałasię.
–Jesteśinna.Wdobrymznaczeniutegosłowa–odparł
podkomisarz.
–Inna?–powtórzyłazanim.
–Nowiesz,jakidęnapićsiępiwawknajpie,
tozdwudziestumetrówzazwyczajjestemwstanie
rozpoznaćkolegęlubkoleżankępofachu.Naszarobota
odciskapiętno.Przynajmniejtakmyślałemdoczasu,
ażdzisiajspotkałemciebie.Gdzieoniciętrzymająwtej
policji?Wzamrażarce,żeniedocieradociebiecałyten