Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
abylepiejwidzieć,izobaczyłwjejdłonipuzderkozplecionychgałęzi.
Międzyjejpalcamidostrzegłłańcuszekzeszklanąkulą.Wewnątrzniej
coświerciłosięniespokojnie.
–WwiadomościjestmowaosercuMellith.Chodziojakiś
starożytnyartefakt?Myślę,żeszukapretekstu,bygozatrzymać.
–Gdybymniewiedziałlepiej,mógłbympomyśleć,żetowina
twojegobrata–rzuciłCardankpiąco,aDąbzezdziwieniaprawie
uderzyłgłowąodrewnianąramęstołu,słyszącwzmiankęosobie.
–Najpierwchciał,żebyśbyłamiładlatejmałejkrólewnyzostrymi
zębamiiobłędemwoczach.Potem,żebyśwybaczyłatemubyłemu
sokołowi,któregolubijegoochroniarz,żepróbowałmnie
zamordować.Niesądzisz,żetozbytwielkizbiegokoliczności,
żeHiacyntpochodziodPaniNore,spędzałczaszMadokieminibynie
miałnicwspólnegozjegoporwaniem?
MimouśmiechunajegoustachsłowaCardanaociekały
podejrzliwością.Tanieufnośćniemiałajednakznaczeniawobec
niebezpieczeństwa,wjakimznajdowałsięojciec.
–Dąbzadałsięzniewłaściwymiludźmi,towszystko–przyznała
Judezesmutkiem.
Cardansięuśmiechnął.Kosmykczarnychwłosówopadł
munatwarz.
–Jestdociebiebardziejpodobny,niżchceszprzyznać.Sprytny.
Ambitny.
–Jeśliktośponosiodpowiedzialnośćzato,cosiędzieje,
toja–stwierdziłaJudezkolejnymwestchnieniem.–Nienakazałam
egzekucjiPaniNore,gdymiałamokazję.
–Wszystkietenieprzyzwoitepieśniowężachmusiałyciębardzo
rozpraszać–zauważyłCardanlekko.PorzuciłtematDęba.
–Wielkodusznośćniejesttwojąmocnąstroną.
Przezchwilęmilczeli,aDąbzobaczyłtwarzsiostry.Byłowniejcoś
skrytegoibolesnego.Wtedyjeszczeniewiedział,jakmałobrakowało,
bynazawszeutraciłaCardana,amożeisamąsiebie.