Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jestniebezpieczny.Wtakiedniotwierająsięotchłanie,
abestieuciekajązklatek.Wtakiedninajlżejsze
przedmiotyważąwięcejniżnajcięższe,akompasy
wskazująkierunki,dlaktórychniemanazw.Takiedni
zakażdymrazemnieoczekiwanetakjakdziś…(jeśli
tobyłodziś).Starydomwgłębiogrodu,podłużnatwarz
kobiety,wyrwawjednolitejścianieślepychokien.
OdrazurozpoznałemstłoczonedomydzielnicyKarolinki
ipustąulicę,rozpoznałempodwórze,gdzienawetdzieci
chodząpojedynczo,bawiąsiępojedynczo.Niedziwiła
mnierównieżtwarz,jejtwarzpodłużnatwarz
przestraszonejmadonnyioczy,spoglądającenie
namnie,aledowewnątrzniejsamej.Niepokoiłymnie
tylkostarydrewnianydomześcianamipoczerniałymi
oddeszczuiżółteliście,rzucaneprzezżółtywiatr.Dom
jakprzestroga,ostrzeżeniewyszeptaneprzezukryteusta.
Niepokoiłtakżesenwypełnionyptakami,którechłostały
skrzydłamiśnieżnobiałezaspyiwzniecałybłyszczącypył
mrozu,pyłksiężycowy.
Ileptakówmożezmieścićsięwjednymśnie?
Byływszędzie,światwypełniałybezgłośnytrzepot
wątłychskrzydeł,dusznyżółtywiatrizdaniaszeptane
przeztwarzpozbawionąust.Senłopotałwemnieipoza
mną,nieustał,nawetgdywyszedłemnazewnątrz.
Podwórzebyłostratowaneipuste,azeschniętebłoto
pokrywałoziemiętwardąskorupą.Wydawałosię,żenocą
tarzałasiętuwielka,brudnabestia.Łuskowaty,
śmierdzącysmok,któryzionącogniem,uprażyłziemię
iasfalt.Tylkoonmógłpołknąćptaki:zniknęłycałkowicie.
Napodwórzachniebyłoanijednegoptaka.Brudne
wileńskiegołębienietłoczyłysięwmiejscachkarmienia
przyoknachogłupiałychstaruszek.Nastroszonewróble
nielataływokółbalkonów.Nigdzieniebyłoanijednego
ptaka.Zdawałosię,żektośjewszystkiewymazał
zeświatawielkąszarągumką.
Ludzieszliwłasnymidrogami,niktnierozglądałsię
zosłupiałątwarzą,jakja.Niczegoniewidzieli.Jajeden
dostrzegłemnieobecnośćptaków.Możeniepowinnoich
nawetbyć,możewogóleniemaichnaświecieinigdy