Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dzieńdobry,panienkoodpowiedziałpochwiliWill,trochęza-
wstydzonyurodądziewczyny.Nazywamsię…Zastanowiłsięprzez
chwilę,copowiedzieć,wkońcurzucił:NazywamsięWill.
Witaj,Willodpowiedziała,próbującukryćrumieńcenatwarzy.
JajestemJulia.Pewnieprzybywaszzdalekiegokraju,bojeszczenigdy
niesłyszałamtakdziwnegoimienia.
Todosyćskomplikowane…Kolorjegotwarzyupodobniłsiędo
barwywiśni.
Przyglądałsięjeszczeprzezchwilędziewczyniezaskoczonyjejurodą.
Juliabyłapięknąizgrabnąmłodąkobietą,miaładługie,złotewłosy
zaplecionewwarkoczsięgającyjejdobioder.Jejtwarzbyłajasnaipro-
mienna,jakbyoświetlałowiosennesłońce.
Przepraszamwykrztusiłwkońcu.Mamturezerwację.
Rezerwacjamizajmujesięmójojciec.Chodźzamną.
Podeszlidobaru,zaktórymspałstarszymężczyzna.Byłbrodaty,lek-
koposiwiałyinienależałdonajchudszych.Odrazurzucałosięwoczy,że
lubisobiepodjeśćiniewylewazawartościkuflazakołnierz.Dziewczyna
stuknęładwarazywsrebrnydzwoneczekstojącynadębowymblacieba-
ruichoćbyłmały,tozabrzmiałtakgłośno,żeśpiącymężczyznazerwał
sięnarównenogi.
Tak…tak…jestem…Ocochodzi?powiedziałsamdosiebie
jeszczenawpółprzytomny.Pochwiliotworzyłszerzejoczyidostrzegł
przedsobąJulięorazmłodegochłopakawczarnympłaszczuizfryzurą
lekkozaczesanąnabok.
Słuchampanaoznajmiłnajgodniej,jaktylkopotraficzłowiek,
którydzieńwcześniejbyłgłównąatrakcjąnafestiwalupiwa.
22