Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nawet,żepoobijanamogębyćdlaJackabardziejwiarygodna:biedna
starszapani,któraprzewróciłasię,spacerującpozmrokuwlesie.
Jednakwypełniającemniepodnieceniezniknęłoizamiastniego
pojawiłsięlęk.Dotejporycałymójplanopierałsięnazałożeniu,
żejestemodJackasilniejszaisprawniejszafizycznie:onbyłstarszy,
akiedywidywałamgowsklepieczywogrodzie,wyglądałnabardziej
schorowanego.Pozoryjednakmogłymylić.Co,jeślisobieznimnie
poradzę?
OdsunęłamtemyśliiwyszłamzlasuwprostnadomJacka.
Wresztkachdziennegoświatłaobejrzałamjeszczepowstałepoupadku
szkodyzdartaskóra,plamabłotanakolaniespodnipoczym
pchnęłamuchylonąfurtkęiweszłamdoogrodu.Zadzwoniłam
dodrzwi.Myślałamnadtym,copowiem,kiedywreszcieznajdziemy
sięsamnasam.
„Dzieńdobry,niepoznajeszmnie?”brzmiałototrochętandetnie,
jakzseriali,któreoglądałamwieczorami,aleniechtam,wtakich
chwilachczłowiekmaprawodobrakuoryginalności.Pozatym
chciałam,żebyJacekprzypomniałmniesobie,chciałamwidziećstrach
wjegooczach.
Niktnieodpowiadał,zadzwoniłamwięcdrugiraz,apotemtrzeci.
Żadnejreakcji.
Przyszłomidogłowy,żemożejakimścudemmnierozpoznał
iukrywasięterazwwilli,dygoczączprzerażeniazafiranką,choć
pewniewyszedłzwyczajniedoŻabki,naspotkaniezwnuczkąalbo
gdziekolwiek.
Cofnęłamsięrozczarowana.Mogłamoczywiściewrócićjutro,
licząc,żedziśniktmnieniezauważył,aletowiązałobysięzezbyt
dużymryzykiem,musiałabymrazjeszczewszystkoprzemyśleć...
Jużmiałamodejść,kiedycośmnietknęło.
Otwartafurtka.Zawsze,kiedyprzechodziłamobokdomuJacka,
byłazamknięta.Wcześniejniezwróciłamnaniąuwagi,zajęta
własnymimyślami,jednaktonaprawdęwyglądałodziwnie.
Niepewnienacisnęłamklamkędrzwiwejściowych,któreuchyliłysię