Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
lekko,zcichymskrzypnięciem.
–Halo?–zawołałampółgłosem,nawszelkiwypadekwczuwającsię
wrolęposzkodowanejstarszejpani.–Jesttuktoś?Potrzebuję
pomocy!
Odpowiedziałamicisza,niezwyczajna,jakapanujewdomu,
zktóregoktośwyszedłtylkonachwilę,aleinna,głębszaibardziej
nieruchoma.Pracującwmilicji,apotemwpolicji,częstowchodziłam
doopuszczonychbudynkówinauczyłamsięodróżniaćróżnerodzaje
ciszy.Tęzwyczajną,pachnącąostatnimposiłkiemiświeżo
wyczyszczonymdywanem,itędrugą.Drugacuchniekrwiąitojąteraz
wyczuwałamwpowietrzu.
Wiedziałam,żepowinnamzrobićwtyłzwrotiwyjśćztegodomu
jaknajszybciej,apotemwrócićdoswojegomieszkaniaiwmiarę
możliwościniepojawiaćsięnatymodcinkuZamkowejprzeznastępne
półroku.Jednakludzierzadkopostępujątak,jakpodpowiada
imrozsądek.Robimyjedenkrok,drugiinastępny,ażjestzapóźno
iorientujemysię,żeznaleźliśmysięwmiejscu,wktórymniepowinno
nasbyć.
Czasemtrudnojestsięzatrzymać,boto,copchanasdoprzodu,jest
silniejszeodrozsądku.
Wymacującsobiedrogę,przeszłamprzezciemnyprzedpokój.Kijki
donordicwalkinguprzeszkadzałymitylko,oparłamjewięcościanę
iweszłamdodużegosalonu.Tubyłozdecydowaniejaśniej,boprzez
oknowpadałowystarczającodużoświatła,bymzobaczyłakominek
istółotoczonysześciomakrzesłami.Atakżekanapę,takciężką
iniezgrabną,żemusiałabyćchybazabytkiem.
Ioczywiścieciałoleżącewkałużykrwinadywanie.
*
Jacekskulonynaboku,zgłowąniemalwciśniętąpodkanapę,jakby
wostatniejchwiliżyciausiłowałsiępodniąschronić.Miałnasobie
dżinsyikraciastąkoszulę–strój,wktórymwielokrotniewidywałam