Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Haniu…MamnaimięMałgorzata.Możepanidomnie
mówićMałgosiu,Gosiu,aleprzecieżnieJadziu.
WolęJadziu.
Wjejgłosiebyłocoś,cowskazywało,żesprawanie
podlegadyskusji.Nibybyłmiękkiiwesoły,natylejednak
stanowczy,żeskapitulowałam.Niebyłosensuupieraćsię
przyimieniu.Cozaróżnica.Czterytysiącemiesięcznie
warteniedogodności.Wkońcutotylkoczasowa
zmiana,anienazawszepocieszyłamsię.
Mamtrzydzieściczterylatapodjęłampochwili
jestemzWarszawyidotejporypracowałamjako
nauczycielka.
Wyrzucilicię?
Nie,niezaprzeczyłamszybko.Musiałam
zrezygnowaćzpowodunadmiernegohałasu.Mam
nadwrażliwość…
Czyliwyrzucili.Coprzeskrobałaś?
Boże,czytojakaśjasnowidzka?przemknęłomiprzez
myśl.Znówsięzawahałam,niebardzowiedząc,jak
zareagować.PaniHaniamiałanieprzeniknionywyraz
twarzy,podczasgdyjasiedziałamzesztywniała,czując,
jakpodwpływemjejwzrokurobimisięcorazbardziej
gorąco.
Zgubiłamdzieckowymamrotałamwreszcie.
Niesłyszę.Nachyliłasię,jeszczebardziej
rozkraczającnogi.Niemogłampojąć,dlaczegokrzesła
poustawianetakdalekoodsiebie.Czynaprawdęwten
sposóbpodejmujegości?
Odchrząknęłam.
Zgubiłamdziecko.Podczaswycieczkidomuzeum.
Wymknęłosięiuciekło.Niedopilnowałam.
Niewiem,dlaczegozdecydowałamsiępowiedzieć
prawdę.Chybabyłamzbytoszołomionacałymdniem
izbytzmęczona.
Mnieniezgubiszpowiedziałaniezrażonamoim
wyznaniem.Apsychodząnasmyczy.Zresztąpsy
mądrzejszeniżdziecidodała.Dlategowłaśniemam
psy,aniedzieciroześmiałasię,lecztymrazem
wesołośćgdzieśznikła,aśmiechzdawałsięprzygaszony.