Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zkońcemitrójkadzieciznajważniejsządlatekstumłodą,
pięknądziewczyną,maltretowaną–jasne–przeztegożojca.
Noipolicjantprzyjeżdżasam–musisam,bodrugiegobyćnie
możedladobraopowiadania;tylkodlaczego?Cholera
dlaczegosam,aniezdrugim?
Ikiedytaksięzastanawiałem,zrozmyślańwyrwał
mniesygnałtelefonu.Ktośdomniedzwonił.Niespojrzałem
kto,tylkoodrazuodebrałempołączenie.
–Halo?–zacząłemlekkopoirytowany
–Nocześćstary.
–Cześć.
–Robiszcośkonkretnego?
Niepoznałempogłosiezkimrozmawiam,więc
spojrzałemnaekran.ToRobertdzwonił.Kumpelzestudiów.
Wogólekumpel.
–Nicszczególnego.Powoliumieram.Mamcoraz
bliżejkońca.
–Wszyscymamy,nieprzejmujsię–oznajmił
z
odrobiną
powagi.
Potem
spytał
już
bardziej
energicznie.–Czylico?Robiszcoś,czynie?
–Miałemzamiarpisać,alenarazietylkomyślę,
awiesz,wmoimprzypadkutojużcoś.
6