Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Zdejmijjeirzućnakaloryfer.–Otworzyłam
szafęwprzedpokojuiwysunęłamszufladęzbieli-
znąJerzego.–Tosąnoweubrania.Większośćbie-
liznypewnieniebyłajeszczeużywana,alewszystko
jestczyste.Znajdziesztugatki,skarpetki,podko-
szulki…Możeszsobieztegowziąć,cotylkochcesz.
Muszętowyrzucić,podobniejakichwłaściciela.
Nieodrywałoczuodwnętrzaszafy.
–Aniebędęcisięźlekojarzyłwjegociuchach?
–zapytałprzytomnie.
–Nie.Naprawdęnie.Bierz,cochcesz.
Nakrywającdostołuwpokoju,myślałamoJerzym.
Cobypowiedziałnamojąszczodrość?Przywiązywał
dużąwagędoubrań,kupowałdrogie,długojewybie-
rał.Przyjeżdżał,obsypywałmniekwiatamiiprezenta-
mi.„Wiesz,kupięsobietrochęubrań,żebyniejeździć
tuztakąwypchanątorbą.Niesprawicitokłopotu?
Masztrzyszafy,dajmitylkokilkawieszaków”.Potem
wpadałwjednymgarniturze,przebierałsięwcoślek-
kiegoizostawałnaweekend,czasaminadłużej.Wy-
jeżdżałwtym,cozrzuciłpierwszegodnia.Dziwiłam
się,dlaczegoniejedziewlekkiejkoszulce,chociażbył
upał.„Możeszsięprzebraćwgarnitur,kiedyznowu
przyjedziesz”–nalegałam.Tłumaczyłcośpokrętnie
oczęstychdelegacjach,żemajużgotowezestawy
ubrań,wktórychniczegoniechcezmieniać.Byłoto
trochęekscentryczne,aledałammuspokój,przyjmo-
wałamgotakim,jakimbył,ztymijegodziwactwami.
„Kochana,takijestlosludzinastanowisku.Bywa,że
nawetpoplażyspacerujemyboso,alewgarniturach
31