Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kociąg.Napalcachodrazupokazałasiękrew.
Otworzyłdłońipopatrzyłnamniebezradnie.
Przepraszam…upaćkałemcijuchąbutelkę.
Tonic.Zostawją.
Wyszłamdołazienkipośrodkiopatrunkowe.Gdy
wróciłam,obserwowałmojeprzygotowaniaspod
oka.Uśmiechnąłsiękrzywo,gdyusiadłamwfotelu
obokizałożyłamnonanogę.Przykryłamkolano
czystym,złożonymręcznikiemispojrzałamnaniego
wyczekuco.Położyłnanimiprzyglądałsię,
jakwacikiemprzemywammuranę.
Teskaleczeniaokropne…głębokie.Jeżeli
gwoździebyłyzardzewiałe…Możeprzemytojo-
dyną,chybajestmocniejszaodwodyutlenionej?
Zpowątpiewaniemobejrzałametykiedrugiej
buteleczki,odkręciłaminaczyłaminnywacik.
Jesttrochęprzeterminowana.Stoiodsterylizacji
Samby.Boli?
Jakośtozniouśmiechnąłsiępotulnie,skrę-
powanynasząbliskością.Wstydmi,żemamtakie
brzydkiełapy.Niezdążyłemwyczyścićpaznokci…
Togłupstwoprzerwałammuisięgnęłam
ponowygazik.
Środkowypalecprawejkibyłmocnorozhara-
tany.Brzegiranyrozeszłysięnabokiiprzyjego
najdrobniejszymporuszeniuciekłakrew.
Tokwalifikujesiędointerwencjichirurgaza-
uważyłam.
Zagoisięmruknąłlekceważącoiopatrzo
jużsięgnąłdotalerzyka.
36