Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
espressospienionymmlekiemowsianym.Pewniebędęmusiałanapisać
tendurnyartykułodnowa,bopoprostuniedasięgonaprawić.
AwtedyBrendanzgarniezaniegocałebrawa.Jakzwykle.Podczas
gdymójtekstniezostanienawetopublikowany…
Narastawemniefrustracja.Niepotoprzezpięćlatstudiowałam
wCityCollegeiBerkeleyiprzeżyłamosiemmiesięcywtympiekle,
byprzezresztężyciaodwalaćzainnychbrudnąrobotę.
Mogłobyćgorzej,odzywasięcichygłoswmojejgłowie,aja
zastygamwbezruchu.Mogłobyćowielegorzej.
BezsłowamijamBrendanaiwychodzęzpokojusocjalnego.
Zmierzamprzezbiuroprostodoswojegotelefonu.Chcęznówspojrzeć
nauroczezdjęcie,któreprzysłałmiCooper.
–RobynClaymore?–rozlegasięnagleobcygłos.
Wzdrygamsięipodnoszęgłowę.
–Tak?
Obokmojegobiurkastoinieznajomakobieta.
Wyglądanatrzydziestkęlubczterdziestkę,maprosteczarnewłosy
związanewciasnykucykztyługłowyiubranajestwdługipłaszcz,
naktórymlśniąkropledeszczu.Napierwszyrzutokawygląda
zupełniezwyczajnie,jakkażdy,ktoprzychodzidoredakcjinawywiad
czyrozmowękwalifikacyjną.To,coniewyglądazwyczajnie,tojej
poważnamina.Iodznakapolicyjnaprzyjejpasku.
–NazywamsięVicarioijestemśledczą–przedstawiasię.–
ZdepartamentupolicjiwSanFrancisco.
Sercezaczynamiwalić.Mojemyślinatychmiastwędrujądomojej
siostryijejcóreczki.DoCoopera.Dorodziców.
–Czy…Czycośsięstało?
–Chciałabymzpaniąporozmawiać,pannoClaymore.–Krótka
pauza.Apochwilidodaje:–Chodziopanipartnera,Juliana