Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Zakażdymrazem,kiedymamkolejnyatak,ojciecrobi
miawanturę,żeniepotrafięsiękontrolować.Przynoszę
wstydjemuimatce,wkońcuzacznęsiębaćwychodzić
zdomu.
Patrzyłnaniąpoważnieprzezdłuższąchwilę.
–Tonietwojawina.
–Spróbujzrozumieć,onimniekochają,naprawdę
–powiedziała.–Wiesz,jakwiększośćludzitraktuje
epilepsję.Niektórzyuważają,żenależymniezamknąć
wzakładzie.–Zmusiłasiędouśmiechu.–Mamaitata
prędzejobcięlibysobieręceniżzrobilicośpodobnego.
–Roześmiałasięnasiłę.–Jestempewna,żemimo
wybuchuwojnywszyscyplotkująomoimatakuzeszłego
wieczoru.
Bardzosięzdziwiła,słyszącjegonagłychichot.
–Istotnie,alenietak,jakmyślisz.
–Toznaczyjak?
–Ztego,cosłyszałem,panieipanowie,którzybyli
naprzyjęciu,uznali,żemaszszczególnydar,zwłaszcza
żewiadomośćowojniedotarładozebranychwdziesięć
minutpotym,jakstraciłaśprzytomność.
Nachwilęwstrzymałaoddech.
–Mówią,żetwoja…niedyspozycjabyłazwiązana
zprzeczuciem.Uważają,żejesteśkimśwrodzaju
jasnowidza.
–Cośtakiego!–mruknęłaKeziahpodnosem.
Rozbawieniewzięłogóręnadzażenowaniem.
–Tobzdura…aleprzynajmniejniejestemwichoczach
wariatką.
–Absolutnienie,acowięcej,ktoś,ktotaksądzi,nie
miałchybaokazjiciępoznać.
Tenkomplementspowodował,żezalałająfalaciepła.
Patrzyłananiego,zajegosłodkątroskąisubtelnym
żartemdostrzegającpowagę.
–Cozamierzasz,Micah,teraz,gdyzaczęłasięwojna?
Będzieszwalczył?
Spuściłwzrokiskrzyżowałręcezaplecami.
–Nie…niejestempewien.
–Wiesz,copowiedząludzie,jeślitegoniezrobisz?