Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
WzgórzeBzów
czekają,iPuniachyiodsamychsobiniakówprosząkosić.Bokłosy
grube,dobrzepodeschłszy,ziarkapuszczają.Ipomórtaki,żeropa
sięleje,amechanikobimbrowany,żechoćbynieślitoniedostoi,nie
ruszy,choćbyikombajnnaparębył.Tadziad,taskurczysynjasny-
rzuciłtylkodziadekJózefalboinierzucił.Ipojechał,bogadaniejak
mowazdawnazdawności,acoinnegonażyweoczyzobaczyć.
Ciemniało.WdworzewLiszniopadływszystkiefirany.Gdzieś
zadrzewamizagubiłsięjużwiatr.Aleterazjeszczeostatniesłoń-
cepowstrzymywałotrzask.Szłaburza.Powietrzetakzgęstniało,że
kulawystrzelonazpistoletuwisiałazatrzymanabezwładniewpółdro-
gi.Wciężkiejbreipowietrzabrodziłyspoconepostaci.Jakwbagnie.
Słowastawaływgardle.Dobrzewymierzoneciosychybiałycelu.
ZlasuwyłaniałysięspowolnionekrokichłopakówzAK.Aprzecież
pędziliwpełnymbiegu.Przeskakiwaliprzezzakolaparkowejrzeczki.
Potykalisię,mijali.Chlustającanawszystkiestronywodawciążwi-
siaławpowietrzu,zawieszonaniczymsople.Zzazasłonysklejonych
powiekJózefwidziałbitwęjakwgabinecieskrzywionychluster.Bo-
lałygoplecy.Potykałsię,padał.Jaknazwolnionejtaśmieunikałpię-
ściupowskichsiepaczy,wytrącałbagnety.Spojrzałnazegarek.Miał
nawetczasspojrzećnazegarek,boniebyłojużżadnegoczasu.Wska-
zówkiwciążstałynapopołudniowejgodzinie,aprzecieżjużdawno
nastałwieczór.Jużdawno.tylkosnyikamienie.Myślał.Snyika-
mienie.Patrzyłemnastromeczcionkiakt.NazeznaniaDTorpedy”.
Papierwirowałbijatyką.AJózefbiegł.Wołałem:dziadku,dziadku!
Jatutajjestem.Alesłowakleiłysiętylkooddziadkowegomiodu,któ-
rypiłempodjędrzychowskąaltanką.Chłeptałemłapczywie.Dusi-
łemsiętymsłodkimmiodem.Jużniechcępić.Duszęsię.Dusząsię
chłopakizAK.Krztusząsięwpełnymbiegu.Wpełnymzwolnionym
biegu.Przeskakujązkadruwkadr.Jużblisko.Przesunętekadry.Po-
niosęwas,chłopcy.Jeszczetrochę,jeszczetrochę.Są!Umety.Jóóó
óó-
zeeeeek!KrzyczypodporucznikPrzetocki.Józefniesłyszy.Smuga
krwizalewamuoczy.Aletoniejegokrew.Dysząciężko.Zmęczeni.
36