Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pokonanibojówkarzedołączyliterazdocywilów,wciążuzbrojeni
wkałasznikowy,aleumykającyjużwnieładzie.Kiedyoddziały
wojska,przedktórymiuchodzili,wkońcuprzebiłysięprzezlinię
drzew,nagleznaleźliśmysiępodogniem.Wpowietrzuświstały
pociski.Hurmemruszyliśmywstronęjedynegobezpiecznego
schronieniawmieście:kompleksusiłpokojowychONZ,gdzie
zadrutemostrzowymkłębiłosięjużsześćtysięcyuchodźców.
WewnątrzbudynkuNarodówZjednoczonychjakaśdwudziestka
dziennikarzykuliłasienabetonowejposadzce,anadnaszymigłowami
dudniłastrzelanina.Ścianytrzęsłysięwrazzkażdąeksplozjągranatu.
Modliliśmysię,bytylkoniemielimoździerzy.Byłampewna,
żezostanęzgwałcona,anastępniepoćwiartowana.Żałowałam,żetyle
wiemnatematmorderczychupodobańbojówkarzyzokolicmiasta
Bunia.Zastanawiałamsię,czymężczyznazAgenceFrance-Presse,
wktóregobyłamwciśnięta,miałbycośprzeciwko,gdybymnachwilę
chwyciłagozarękę.Pragnęłamzadzwonićdorodzicówipowiedzieć
im,żeichkocham.Naszekamerynieprzestawałyfilmować.
Poczterechgodzinach,którewydawałysięwiecznością,strzelanina
wreszcieucichła.Prymitywnyszpitalmiejskinatychmiastzalałanowa
falaposzkodowanych.MiasteczkonamiotoweNarodów
Zjednoczonychzostałoschronieniemdlakolejnychkilkuset
uchodźców.Zradościąwymknęliśmysięznaszegobetonowego
bunkra,leczwsytuacji,gdyzapadałzmrok,awoddaliwciążdałosię
słyszećodgłosybroni,absolutnieniemieliśmygdziesiępodziać.
Nawszystkichulicachwmieściepełnobyłobojówkarzy,
wybłagaliśmywięcschronienieuuzbrojonychsiłpokojowychONZ.
Całąnocprzeleżałamnafoliowejplandecepodmuramikompleksu,
kurczowościskającmoskitierę.Nieważyłamsięzamknąćoczu.
PolatachnaszenagraniepomogłopostawićprzedMiędzynarodowym
TrybunałemKarnymiskazaćpewnegokongijskiegowatażkę.Wtedy
jednakfilmowaniewmieścieBuniawydawałosięniewyczynem,