Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
01
PONIEDZIAŁEK,16GRUDNIA
–Kiedyśtobyłazima,teraztojużniemazimy.
Kazikprzytaknął,wygrzebującsięzzaspy,wktórejzatonąłpopas.
Nawetjużniepróbowałotrzepywaćspodniześniegu,zbędnytrud,
zachwilęznówzanurzysięwbiałympuchu.Jużtoprzerabiał.
Wielokrotnie.
–Śniegubyłowięcej,abałwanówmniej–kontynuowałRoman.
–Kiedyśtobyło.
SzlaktrawersującyzboczeŚnieżnikabyłzupełniezasypany.
Wyruszyliwcześnieranoijakopierwsipokonywalitenmniej
popularnyodcinek.Kazikzkażdymkrokiemmusiałwyrywaćnogę
ześniegu,wktórymsięzapadał.Romanmiałłatwiej,szedłpośladach
młodszegokolegi.Zaoszczędzonyoddechwykorzystywałdociągłego
mówienia,które‒obokjedzenia‒byłojegonajwiększąpasją.Zobu
wymienionychpowodówjegoszczękaznajdowałasięwciągłym
ruchu.Terazteżwyrzucałzsiebiepotoksłów.Romangadałszybko,
Kazikszybkosięporuszał.Więcejpodobieństwichniełączyło.
Młodszykolegamilczał.
–Globalneocieplenie,mówią.Możetoiprawda.Albokulaziemska
sięprzechyliłaiterazziębigdzieindziej.WAustraliinaprzykład.
Jatamniewiem.–Rozłożyłręce,chociażKazikniemógłtego
zobaczyć,wpatrzonywdrogę.Równiedobrzestarszymężczyzna
mógłbygestykulować,rozmawiającprzeztelefon.
–Możeiteraztrochęnapadało,aletoitaknieto,cokiedyś.
Pamiętaszzimęstulecia?Jakmożeszpamiętać.Twojamamusiabyła
wtedyjeszczeczyściutkajaktenśnieg.Jeszczejejtwójtatuśnie…
–Romanpodniósłgarśćbiałegopuchu,przyjrzałmusię,poczym
rozproszyłgodmuchnięciem.–Spotkał.
Kazikodchrząknął.Poprawiłkołnierzkurtki,chowająctwarz