Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Porażonabólem,straciłarównowagęizaczęłaopadać
kuziemi,machającrozpaczliwieramionami.
Giovannichwyciłją,zanimrunęłanaziemię.
Postawiłastopęnachodniku,leczodrazuznowu
przeszyłjąpiekielnyból.Zagryzłazęby,żebyzjejust
niewyrwałsięgłośnypisk.
–Oco…się…potknęłam?–wycedziłaztrudem.
Giovanniomiótłwzrokiemchodnik.
–Ojedenzkamieni.Wtymmiejscujestdziura
wchodniku.–Spojrzałnajejnogę.–Bardzocięboli?
Jejkostkapulsowałatakintensywnie,żeprzezchwilę
bałasię,żestraciprzytomność.Zrobiłojejsięsłabo.
Nie,tylkonieto!–zawołaławduchu.Nie
skompromitujęsię,mdlejącnaulicy!Tamyśl
jąotrzeźwiłaipomogławytrzymaćfizycznecierpienie.
–Ostatniospotkałomnietosamo–poskarżyłasię.
–Byćmożezapierwszymrazemnadwerężyłamkostkę.
Muszębyćostrożniejsza.Iniepatrzećjakidiotka
wrozgwieżdżoneniebo,kiedyidępoulicy–dorzuciła
zautoironią.
–Mojemieszkanieznajdujesięcałkiemniedaleko
–oświadczyłGiovanni.Objąłjąjeszczemocniejwpasie
ipodniósł,jakbyważyłatylecoszmacianalalka.
Skręcilizarogiemipokilkuminutachdoszli
doeleganckiejkamienicyukrytejzawysokim
ogrodzeniem.–Mieszkamnaparterze,więcniemusimy
sięmartwićwspinaniemposchodach.
Jużpochwiliznaleźlisięwewnątrzjegomieszkania.
GiovanniposadziłEmilynaprzepastnejsofie,
anastępniezapaliłkilkalampek,dziękiktórympokój
zalałołagodne,kojąceświatło.Omiotławzrokiem