4.Wodmętachpamięci
–Marco!–Poczułszarpnięciezarękawkoszuli.–Wejdźmy
dośrodka.
–Eva…–powiedziałcicho.–Obojejesteśmyzmęczeni.Pojedźmy
donaszegonowegodomu,jutroitakspotkaszsięzarchitektem
ikierownikiemekipybudowlanej.Będzieszmogławtedyzajrzeć
wkażdykąt.
–Aty?–Wydęławargi.
–Mówiłaś,żechciałabyśzrobićwszystkoposwojemu.
–Uśmiechnąłsię.
–Atycobędzieszrobił,obiboku?–Puściładoniegooko.
–Jabędęwdomuzajmowałsięinnymisprawami,pozatympewnie
itaktrzebabędziezrobićjakiśremont.Chcę,żebybyłownimjak
dawniej.Gdyojciecjeszczeżyłi…
–Ibyłbogaty–dokończyłaEva.
–Tak.Ibyłbogaty…Matkazmarła,gdybyłemmały.Nawetjej
dobrzeniepamiętam.Ojciecdałmiwszystkoiwszystkiegonauczył.
Chciałbymbyćtakijakon.
–Niemówtak!Wolałabym,żebyśnieskończyłjakon.
Samobójstwozpowoduutratymajątkujestgłupotąiegoizmem.
Zostawiłciebie,swojerodzeństwo…Taksięnierobi,totchórzostwo.
–Możeitak,alewielemuzawdzięczamijużdawnowybaczyłem
muto,cozrobił.Sobieinamwszystkim.
–Ajednakwróciłeśtutaj,bowciążuważasz,żetowinaDavicich…
–Tak,toLucaDavicidoprowadziłdobankructwamojegoojca.
Oszukałgoichcę,żebyzatozapłacił.
Wsiedlidosamochoduiruszyliwstronęmiasta.Marcopatrzył
namiejsca,którekiedyśtakdobrzeznał.Pojawiłosięwielenowych
domów,aleitakczułsię,jakbyczascofnąłsięopiętnaścielat.
Wpewnymmomenciezatrzymałsięprzyjakiejśopuszczonejchacie.
Oknamiałazabitedeskami,podwórkobyłopuste,adachuszkodzony.
–Tutajteżchceszzrobićhotel?–zapytałaniecozłośliwieEva.
–Nie,totutajzamieszkaliśmy,gdyojciecstraciłwszystko
–westchnął.
–Ładnydomek–mruknęłaEva.
–Nienarzekałbym,dowszystkiegomożnaprzywyknąć.Jedynie
odejściebliskichniedajespokoju.
–Teżgokupiłeś?