Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Alesei.Potrząsnąłlekkoprzyjacielem.Dotknąłzniepo-
kojemjegoszyiiodetchnął.
Toniebyłaśmiertelnatrucizna.
Wracamyzwróciłsiędodzielnegowierzchowca.Może
niezłapalimojegokonia.
Naglejednakuderzyłagoniepokojącamyśl:dlaczegojeźdź-
cyzaniechalipogoni?
Gdybytatwojasukazostałachwilędłużejzacząłjeden
zbandytów,nazwanyprzezhrabinęKraunemwyrżnąłbym
jejwłeb,żebyzdechła,apotemdopierozabrałbymsięzacie-
bie.Powiadamci,żadnababaniepowinnawydawaćmiroz-
kazów.Masztenjejpieprzonypierścień?
Wiwanzmierzyłgogniewnymspojrzeniem.Bandytaza-
śmiałsiępogardliwie,patrzącmuprostowoczy.
Miałeśokazjępowiedziećotymhrabinieodparłcicho
Wiwanzanimzdzieliłacięwgębę...
Pogardliwyuśmiechbandytynatychmiastzgasł.
Dobrzecipowiedział!zauważyłinnyześmiechem.
UzdrowicieluzwróciłsięzprzejęciemdoWiwana.Mam
tenpierścień,spokojnagłowa.Widziałemjakupadłiznala-
złemgo.Pomyślałem,żemożejednak...Wyciągnąłdłoń
zpierścieniem,któryzalśniłnakrótko.Będzieszgochciał...
Wiwanspojrzałnaniego.Toonbyłtym,któryodezwałsię
dohrabinywtrosceojegozdrowie.Szanowałgo,jakzapew-
neniewieluwswoimżyciu.Lecztonieprzedkładałosięna
innych.Wjegoświecietylkowąskiegronoludzisięliczyło.
Niewolnobyłootymzapominać.
63