Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Odatakuwiedźmyobojeodczuwaliwszystkojakbymoc-
niejniżprzedtem.Głębiej.Niewiedziała,czynauczyłaich
tegoostrożność,czymożesilniejszyniżkiedykolwiekprzed-
temdarjejniezwykłegosyna...
–Cosięstało?–zapytała,lecznieonudzieliłjejodpowie-
dzi.Wiwanwiedziałjuż,jakabędziejejreakcjanasłowa,któ-
rezachwilęusłyszy.Pozwolił,byojciecodezwałsiępierwszy,
choćonaniespuszczałazeńwzroku,zniemymwyrzutem
wswoichłagodnychoczach.
–Mojamatkajestumierająca–odezwałsięmążponurym
tonem.–Prosi,żebymnakłoniłswojegoniezwykłegopasier-
badoprzyjazdu.Zapewnimuwszelkiewygody.Zjawisiępo
niegopowóz.Mamyczasnadecyzję...
Poczuła,jakogarniająfalagniewu.Ciludziemieliczelność
prosićojejsyna?!Oni,którzyporzuciliErlona,zarzekając
się,żenigdynieprzyjadąwtomiejsce?!Taokropnakobieta
zbeształaWiwanaprzywszystkich,wdniujegourodzin,jak-
bybyłniewychowanymsmarkaczem!Przezcałelataniemal
ichignorowali...
–Jakichsłówużyłaostatnio?–zapytałazoburzeniem.–
PowiedziałaoWiwanie,żejestPOŻYTECZNY!Pożyteczny,
boużyteczny–zakończyłaszyderczo.
–Wiem,kochanie–Erloncichowszedłjejwsłowo.–Nie
namawiamwasdoniczego.
–Dałeśmutenlist!
–Jestemtutaj,mamo–odezwałsięcichoWiwan,poraz
pierwszyodkądprzyszła.
Spojrzałananiego,jakbychciałapowiedzieć:„Dobrzewiesz,
czemutorobię”.
7