Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Matkadziewczynkidotknęładelikatniejegoczoła.
–Tak,uzdrowicielu?–zapytałałagodnie,przygotowującmu
chłodnykompres.
Usłyszałcichypluskwodywmisceispokojneoddechyśpiących.
–Powiedz:Wiwan–poprosiłniecogłośniej,miękkimto-
nem.–Proszę...
Teraztobyłodlaniegoważne.
–Wiwanie?–zwróciłasięconiegozmatczynączułością,
dotykającdelikatniedłoniąjegotwarzy.
–Musiciejużodejść–powiedziałdoniej,przyjmującten
gestzwdzięcznością.
–Ale...
–Proszę!–wypowiedziałtosłowoznaciskiem.–Musicie
uciekać!Natychmiast!
Spojrzałnanie.Matkaicórkaprzezchwilępatrzyłynanie-
gozniedowierzaniem.PierwszawybuchłaAjane.
–Aty,uzdrowicielu?Coztobą?
–Ciii...–nakazałajejmatka,wskazującwzrokiemśpiących.
–Nieobudząsię–uspokoiłją.–Aleniemogęutrzymaćich
wtymstaniebezkońca...
Rodzinaspojrzałananiegoterazznabożnymniemalpodziwem.
–Toty...?–zapytałaAjanezniedowierzaniem.
Tomogłotrwaćzbytdługo.Wiwanzwróciłwięcswojespoj-
rzenienaojcadziewczynki.Porozumielisiębezsłów.
–Zabierzemyimkonie!–Zerwałsięszybko,bezdalszegowa-
hania.–Miriam,Ajane,zbierzcieniezbędnerzeczy!Trzebaruszać!
Ajanewstałaposłusznie,leczjejserceniemogłouwierzyć
wto,cousłyszała.
Podobniejaksercejejmatki.
73