Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Uznałem,żebędzielepiej,jeślisiędowie–rzekłErlon,
niepatrzącnanią.
–Dlaczego?!Poprzednielistyzdołałeśprzednimukryć!
–Poprzednie?!–zareagowałPafian,ichmłodszysyn,także
obecnynaspotkaniu.–Awięcbyłoichwięcej?!
–Tylkodwa.Wzeszłymtygodniu–odparłniechętnieojciec.
–ChciałemLeno...–zacząłzwahaniem,patrzącnatwarzżony,
którejwzrokwciążspoczywałnastarszymsynu.
Czekałanajegosłowa,wjejgłowiebrzmiąceniczymwyrok.
–Tojegomatka–odezwałsięcicho.
Lenachwyciłatrendługiej,błękitnejsukni,byznaleźćsię
przednimtwarząwtwarz.Niemogłauwierzyć,żetesłowa
naprawdęwyszłyzjegoust.
–Dlaczegotorobisz?!–zapytałagozmieszaninągniewu
iżalu.–Takobietasprzedałabycięzałyżkęsoli,gdybyuznała,
żemógłbyśwtensposóbbyćdlaniejUŻYTECZNY,Wiwanie!
–Poprosiłaomnie...
–Jesteśuzdrowicielem!Okogoinnegomogłabypoprosić?!
–Mamo...–synspojrzałłagodniewjejpełneniepokojuoczy.
–Raniszuczuciaojca...
Poczułasiętak,jakbywylałnaniąkubełzimnejwody.Miał
rację.Spojrzałanamęża,gdytenrzekłcicho:
–Onamarację,Wiwanie...
–Totwojamatka,tato–głosWiwana,któryzodwagąznosił
pełenrozpaczyigniewuwzrokwłasnejmatki,byłstanowczy.
–Dlategoniewiedziałem,corobić–przyznałzmieszany
ojczym.–Chciałem,żebyświedział.Żebyśpomógłmipodjąć
decyzję...Zamierzamjejodmówić.Niepojedziesz!–powie-
działnaglestanowczo.–Twojamatkamarację.Całytenczas
8