Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wszystkomożnapowiedzieć.
–Jutroznowuzadzwoniędokliniki,możezwolniłosię
miejscenaoddzialepsychiatrycznym.Niedamradytak
dłużej,przecieżniebędęwłasnejtorebkiwewłasnym
domupokątachchować.
–Lekarzmówił,żepotrzebaczasu,zanimteleki
zacznądziałać.Miaławtymczasiechodzićteż
naterapię.Ico?
–Mówi,żechodzi.
–Wszystkomożnapowiedzieć.
–Mamjąsprawdzać?
–Jesttojakaśmyśl.Nakluczjejniezamkniemy,ale
przynajmniejmożnadopilnować,żebysięleczyła.
–Jakbysamaniepotrafiłasiępilnować–prychnęła
Joanna.–Maponadsiedemdziesiątlat,dorosłajest.
Zamałojużstraciłaprzeztenhazard?
–Przecieżniemyśliracjonalnie.
Joannawestchnęła.
–Maszrację–przyznała.
Spojrzałazczułościąnamęża.Przynajmniejonpotrafił
zachowaćspokój.Ona,odkądmatkasięwprowadziła,
ledwiepanowałanadnerwami.Trudnojejbyło
zaakceptowaćchorobęrodzicielki,toprzeklęte
uzależnienie,przezktórematkastałasięnietylko
życiowąbankrutką,lecztakżedłużniczkąwielu
lombardów.Joannaniemogłaprzeżyćfaktu,żejej
rodzinnydom–niewielkie,leczprzytulnemieszkanie–
zostałtakbezmyślniezastawionyiniewiadomo,czy
wnajbliższymczasieudasięjespłacić.
Jacekzupełniesięniedenerwował.Boczymtusię
denerwować,jeślizachwilęzaczniesięnoweżycie
iwszelkieteniepotrzebneuciążliwościitroskibędą