Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nadalpamiętamtenwidok:długiesalezrzędamiłóżekciągnącymisię,
jakokiemsięgnąć.
Lekarzeprzychodzilinaobchód,bralitwojąkartę,czasempytali:nJaksię
czujesz?”
,atyodpowiadałeś:noch,okropnie”
.Aonizaznaczalitowkar-
cie.Pielęgniarkipojawiałysiętylkopoto,żebyzmierzyćcitemperaturę.
Apóźniejbudziłeśsięranoipytałeś:
-Siostro,gdziejestBilly?
-och.Wróciłdodomu-odpowiadała.
-Adlaczegosięniepożegnał?
-Bomusięspieszyło.
14
NastępnegodniaranopustebyłołóżkoMary.Nagleorientowałeśsię,
żewokółpanujezmowamilczenia,żeumierająkolejnedzieci,czemu
trudnosiędziwić,apielęgniarkiniemogąnamotympowiedzieć,więc
kłamią,żektośwróciłdodomu.Strasznebyłoto,żemy,pacjenci,mu-
sieliśmyuczestniczyćwtejzmowie,bowszyscychcieliśmywrócićdo
domu,aleniewtensposób.Akoszmarnąsytuacjępogarszałjeszcze
fakt,żewszpitaluniebyłoradiaanitelewizora.Rodzicenieprzysyłali
namlistówaniniedzwonili.Zresztą,biedniludzieitakniemieliwdomu
telefonu.odwiedzinybyłyrazwtygodniu,wniedzielę,itrwałygodzinę.
Dladzieckatydzieńwszpitalutoniewyobrażalniedługo.Kiedywkońcu
przychodziłaniedziela,rodziceprzyjeżdżalirazemzmoimrodzeństwem.
Widzieliśmysięprzezwielkąprzeszklonąścianę,doktórejpielęgniarze
przysuwalimojełóżko.Byłytamtelefonyiprzezniesięrozmawiało.
Ioczywiściewszyscypłakali.
Japłakałem,bochciałemjużwrócićdodomu,aonipewniepłakali,bo
takmarniewyglądałem.Nowiesz,byłembardzoblady.Azobustron-
nymzapaleniempłucikrztuścemciężkosięje.Niemaszochotywkła-
daćnicdoust,bopołączenietychdwóchchoróbutrudniaprzełykanie
ioddychanie.Corazbardziejtraciłemnawadze.Awięcnamójwidok
ciąglepłakali.Byłyczteryturyodwiedzających.Kiedyprzychodziłapią-
ta,pielęgniarzeodsuwaliłóżkoodściany.odwiedzinynigdynietrwały
dłużejniżgodzinę,chociażwydajemisię,żeoficjalniepowinnytrwać