Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
cirobiłnagichzdjęćpodprysznicemanikradłbielizny,żebypotem
sprzedaćwinternecieimiećnażetony.
Towcaleniejestśmieszne.
Wiemzgodziłsię.Aletwójfacetuważainaczej.
Oparłasięościanęizałożyłaręcenapiersiach.Arektymczasem
podszedłdołóżkairzuciłnaniekarton,którytrzymałwdłoniach.
Sprężynyzaskrzypiałypodniespodziewanymciężarem,apudełko
lekkoprzytympodskoczyło.
Toniemojawina.
Arekpotarłpalcamispoconeczołoiodetchnąłciężko.Odłożył
torbę.Podszedłdostołu,odsunąłkrzesłoiusiadłnanim.
Wiem,żenietwojapowiedziałpochwili.Przepraszam.Tobył
bardzociężkirok.ARobertprzyłożyłmiwmomencie,kiedy
naprawdępotrzebowałempomocy.Gdzieonwogólejest?
Niewiem.
Spojrzałnanią.Widziała,żezbierasięnaodwagę,byzadaćkolejne
pytanie.
Rozstaliściesię?
Wolałabymonimnierozmawiać.Alenie,nierozstaliśmysię.
Towszystkojestpoprostubardzoskomplikowane.
Najegotwarzypojawiłsiędelikatnysmutnyuśmiech.Przezchwilę
światłotaksięnaniejułożyło,żeprzypominałpostaćzportretu
jakiegośholenderskiegomistrza,szlachetnąicierpiącą.Adaoma
poczułaochotę,bywszystkomuopowiedzieć.Byłbytorodzajgestu
sprzeciwuwobecRoberta.Coś,conaprawdębygozabolało.
Prawdopodobnienietakmocnojakto,coonzrobiłjej,alejednak.
TojestbardzoskomplikowanepotwierdziłArek,zakreślając
wpowietrzudłoniąnierównyokrąg.Żałuję,żeniktmitegonie
powiedział,kiedypoznałemKamilę.
Zmieniłobytocoś?
Raczejnieprzyznał.