Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ijaniewątpię–skinąłlekkogłową–tylkowiem,żekobiety
najwyżejcenią...
Niedokończył,gdyżdogabinetuwpadłdoktorBangizawołał:
–Zdumiewające!Udałosię!Będzieżył!
Zentuzjazmemzacząłopowiadaćprzebiegoperacji,przyktórej
asystował.
–Jedentylkonaszprofesormógłsięporwaćnato!...Pokazał,
coumie–zawołałapannaJanowiczówna.
–No,nieprzesadzajmy–odezwałsiędoktorDobraniecki.–Moi
pacjenciniezawszesąlordamiimilionerami,możeniezawszemają
sześćdziesiątkę,alehistoriaznacałyszeregpomyślnychoperacjiserca.
Nawethistorianaszejmedycyny.WarszawskichirurgdoktorKrajewski
takąwłaśnieoperacjązdobyłświatowyrozgłos.Abyłototrzydzieści
lattemu!
Wgabineciezebrałosięjeszczekilkaosóbzpersonelulecznicy,
igdypochwilizjawiłsięprofesor,zasypanogogratulacjami.
Słuchałichzuśmiechemzadowolenianaswojejczerwonej,
wielkiejtwarzy,leczwciążrzucałokiemnazegarek.Minęłojednak
dobrychdwadzieściaminut,zanimznalazłsięnadolewswojejdużej,
czarnejlimuzynie.
–Dodomu–rzuciłszoferowiirozsiadłsięwygodnie.Znużenie
mijałoszybko.Byłzdrówisilny,achociażdziękiswojejtuszy
wyglądałniecostarzej,miałprzecieżtylkoczterdzieścitrzylata,czuł
sięjeszczemłodszym.Czasamipoprostujaksmarkacz.Przecieumiał
zmałąMarioląkoziołkowaćnadywanielubbawićsięwchowanego
nietylkodlajejprzyjemności,aleidlawłasnej.
Beataniechciałategozrozumiećigdyprzyglądałasięmuwtakich
chwilach,miaławwyrazieoczucośjakbyzażenowanieiobawę.
–Rafale–mówiła–gdybyciętakzobaczono!
–Możezaangażowanobymniewówczasnafreblankę
–odpowiadałześmiechem.
Awgruncierzeczyrobiłomusięwtakichchwilachtrochę
przykro.Beataniewątpliwiebyłanajlepszążonąnaświecie.Napewno
gokochała.Dlaczegojednakodnosiłasiędońztymniepotrzebnym
szacunkiem,zjakąśjakbyczcią?Wjejdbałościipieczołowitościbyło
cośzliturgii.Wpierwszychlatachprzypuszczał,żesięgoboi,irobił
wszystko,bytousunąć.